Czwartek to kolejny dzień pełen wrażeń
.Rano zabrałam Bellę i z umówioną wcześniej koleżanką i jej psami powędrowałyśmy do Tyńca. Pogoda cudna, widoki jeszcze piękniejsze. Wzgórza Tynieckie już w szacie jesiennej. Psiaki miały zabawę przednią
.Ganiały i ganiały bez końca. Padły dopiero w Tyńcu, wtedy dostały pić i trochę odpoczęły a my wypiłyśmy pyszną kawę, zjadłyśmy drugie śniadanie (kefir i banan). Moja koleżanka zrobiła zakupy w sklepiku klasztornym, nakupowała różne przyprawy do sałatek, drobiu, mięs i miód z pokrzywy. Resztę dnia spędziłam na pracach domowych, na nauce francuskiego.
A dzisiaj, piątek i waga była dla mnie odrobinkę łaskawsza
. Za to pogoda się zmaściła. Wieje, pada i na niebie coraz więcej chmur. Liście lecą z drzew... .
Menu:
śniadanie: 2 małe parówki, 100g chleba ciemnego z ziarnem, pomidor
II śniadanie: serek Danona, banan
obiad: ryba sola i surówka z sałaty lodowej i inne warzywa
podwieczorek: kefir owocowy
kolacja: jeszcze nie wiem
.
uliczka7
7 października 2011, 19:18Ale mi sie rybki zachciało po Twoim wpisie!!!!!! Może jutro na weselu będzie :) Pozdrawiam :)*
KOPIKO
7 października 2011, 14:57fajny musi być widok gór w jesiennej szacie :) U mnie jak nie przychodzą zbyt szybko chłody to podobnie wygladają wzgorza morenowe, którymi Gdańsk jest otoczony. Pojechałabym na poludnie Polski, dawno mnie tam nie było :) A u Ciebie zrobiło się bardzo grzecznie dietetycznie i ruchowo, będą wyniki, oj będą a ja trzymam za nie kciuki :)