Na chwilę do Ciebie wpadam, kochany Pamiętniczku, przed pracą, by pożalić się na swój kopciuszy los.
Dziś rano, starając się przygotować posiłki na cały dzień, czułem się jak Kopciuszek przebierający soczewicę. Jak Kopciuch, bo Kopciuszek to łaził po balach.
Bohaterowie dramatu: marchewka, pietruszka, tarka, śpiący za przepierzeniem współlokator i ja. Danie w 25 minut, taaa...
Samo tarkowanie zajęło mi chyba ze trzy lata, a i tak w połowie spasowałem. Nie mam siły. W dodatku kiedy zacząłem przystępować do smażenia tego, co trzeba, nieopatrznie spaliłem na węgiel czosnek, nadymiłem w całym mieszkaniu, skutecznie budząc tym współlokatora. I obszedłem się smakiem. Tzn. stwierdziłem "pierdo..., nie jadę!". Przynajmniej z tą, pożal się, Boże, potrawą.
Siły mi jednak opadły do reszty.
Jak żyć, panie premierze? Pani premier, jak żyć?
Panie prezydencie??
A nie wspominam już zupełnie o tym, że dziś rano, teoretycznie po ugotowaniu tego pieprzonego obiadu, miał być czas na maleńki trening pompkowy. I to nie taki wielki, trzy serie. Taaa....
Nie wiem, jak to ogarnę. W mojej głowie naprawdę się staram. I nawet cośtam się udaje, jakieś 40%. Tylko... zawsze byłem ekstremistą i półśrodkami gardzę. Czy to z góry nie ustawia mnie na przegranej pozycji? Klęska na starcie?
W tym tygodniu jedynym wolnym dniem od pracy (pracuję w systemie zmianowym 12-godzinnym) jest wtorek. Jutro. Idealny dzień, żeby posprzątać, zrobić pranie, zakupy na cały tydzień, ogarnąć samochód do przeprowadzki, sprowadzić resztę rzeczy do mieszkania (jakieś 8 sporawych kartonów), odebrać pożyczony koledze rower (z drugiego końca miasta), poćwiczyć, przygotować prezentację do roboty, załatwić lekarza POZ i ugotować potrawy na cały tydzień. No i nabrać sił na zmagania przynajmniej do piątku. Ja nie zrobię? Kopciuszek??
Ph!
multi_mama
17 sierpnia 2015, 13:08No musisz jakoś ogarnąć to robienie posiłków, nie wiem jaki masz rodzaj diety, ja sobie często wymieniam na te, które przygotowuję w 5 minut, też mnie to momentami przerasta, ale kto jak nie my da radę??