Miałam nie stawać na wagę codziennie, a i tak staję no ale dziś mam powód do zadowolenia, bo pokazała mi 70,5 kg, więc pięknie Jak wrócę do pracy od czwartku już pewnie nie będę się ważyła codziennie.
Wskazania wagi pokazują mi, że to co robię jest słuszne i idą w dobrym kierunku. Jak pisałam wcześniej nie spinam się, nie wyznaczam sobie zabójczych celów, założyłam sobie chudnięcie po 1,5 kg na miesiąc - więc bardzo lajtowo, do końca stycznia pozostał mi jeszcze 1 kg. Tak żeby do końca kwietnia mieć 65 kg. Będę usatysfakcjonowana - jak ten cel osiągnę szybciej będzie super, a że jest on bardzo realny, to nie powinnam się frustrować, bo tego teraz najmniej mi potrzeba
Wczoraj trochę poćwiczyłam - niewiele bo 20 min. ale stwierdziłam, że też powoli będę zwiększać swoją aktywność, bo nie sztuką zrobić mi teraz godzinny skok, a potem prze parę dni umierać z powodu zakwasów.... a że z kondycją u mnie kiepsko to powoli będę powracała do moich starych przyzwyczajeń (bo ja generalnie większość życia ćwiczyłam regularnie). A wczoraj z bólem 7 min na orbitreku przebiegłam..... ale nie od razu Rzym zbudowano
Tak więc dziś od rana mam dobry humor, muszę się delektować ostatnimi dniami wolnymi, bo od czwartku powrót do kieratu.
Miłego dnia Dziewczynki!!!
merykey
12 stycznia 2015, 12:54Ja też wolę powoli startować i nie forsować się jak formy brak, bo przecież można sobie krzywdę zrobić :-) Trzymaj się ciepło i gratuluję spadków.