czwartek- po przyjeździe była burza
piątek- biegałam rano i trochę wieczorem
sobota- źle się czułam + dzień dziecka, więc i dieta leżała
niedziela- rano wyjazd i obiad w restauracji, z okazji imienin cioci, co znaczy zero czasu na sport, cały czas na jedzenie.
Dzisiaj... Jak na razie nie jest najgorzej, ale przykładem nie świecę. Za oknem deszcz, nie ma jak się ruszyć, może ok 19 chodniki przeschną, a na niebie nie będzie grożących deszczem chmur to wyjdę.
Nie wiem, czy schudłam, ale nie przytyłam. Proszę, żeby brzydka pogoda była jak jestem w szkole, a po powrocie słońce! Co ja tam mogę uprosić...
Nie poddaję się, uda mi się.
Czekam na lato i świeże owoce i warzywa... Strasznie mi się chce truskawek, poziomek, borówek, malin i fasoli szparagowej.... Strasznie, strasznie!
mulwabulwaiziemniaki
4 czerwca 2013, 20:27Pewnie, że Ci się uda! ;p