Chyba mnie opętał duch jakiegoś kucharza. Siedzę w kuchni i wącham jak pachną gołąbki ,które własnie ugotowałam na jutrzejszy obiad. Robię je z delikatnego mięsa indyczego(alergia męża) i bez dodatku przecieru pomidorowego. Dokładam sos do pieczeni Knorra i dwie łyżeczki kolendry.W piekarniku dochodzi biszkopt z jabłkami. Prawie jak przed świętami.(ciasto na prośbę małżonka).
Ja dzisiaj po lekkim śniadaniu, obiad- sześć pierogów z barszczem, talerz bigosu i dwie kromki chleba na zakwasie. Jogurt dzisiaj z wkładką dwóch kostek gorzkiej czekolady.
Wypiłam przed południem zieloną herbatę i myślałam ,że padnę. Obniżyła mi ciśnienie chyba do krytycznego poziomu. Ciężko się pozbierac z takim ciśnieniem.
Kolacja-dwie kromki, chyba twaróg i kiełbasa.
Jabłka na przegryzkę nie będzie bo ono też obniża ciśnienie, nie mówiąc już o occie jabłkowym ,który pijam przed obiadem.
Kawy już wypiłam, większa ich ilość powoduje u mnie senność. Chyba muszę poćwiczyć . To będzie najlepsze rozwiązanie na podwyższenie ciśnienia.
Śnieg sypie, na spacer nie pójdę.
haveheart
23 lutego 2013, 16:07mmm pychotka;)