Niedziela rano, na pusty brzuszek 59 kg. Przynajmniej jakaś prawidłowość. W ciągu dnia waga wzrośnie, wiadomo.
Na śniadanie dwie kromki . Jedna z twarogiem druga z bryndzą(pierwszy raz w życiu jadłam bryndzę). Nawet smaczna tylko strasznie słona. Pić się chce. A może i dobrze.
Jogurt pomarańczowy z lnem. A na obiadek dzisiaj surówka z buraka ze szczypiorkiem i łyżeczką majonezu, udko z kurczaka bez skóry, zaprawione czubrzycą i zrobione bez tłuszczu w mikrofali. Do tego pewnie kasza jaglana bo mam trochę ugotowanej z wczoraj.(przekonałam męza ,że zdrowa i też ją jada).
Mam zamiar poćwiczyć po południu z Ewą Chodakowską. Obejrzałam wczoraj Kilera i spróbuję(jeśli mąż nie wyciągnie mnie na spacer przy tej marnej pogodzie). Będzie zabawnie bo mam mały monitor(10 cali), ale ... skoro ćwiczyłam callanetics ze słuchawkami studyjnymi(bardzo duże jakby ktoś niewiedział) na kablu to pewnie dam radę i z małym monitorem.