No to poszalałam.
Po pierwsze, zakwas. Miał być z żytniej 720, ale mi się mąki pomyliły i nakarmiłam go raz pszenną 760. Potem już żytnią. Więc zakwas się zrobił pszenno-żytni i bardzo silny i agresywny - w nocy mi wykipiał ze słoika.
Skoro zmodyfikowałam przepis, to poszłam na całość. Dodałam zamiast mąki pszennej graham, mąkę z płaskurki. Ponadto sypnęłam tak od serca mąki kasztanowej. Słód żytni ciemny litewski i odrobina karmelowego jęczmiennego. Ten z lewej jest z dodatkiem śliwek suszonych (kresto kalifornijskie - najlepsze na świecie) i orzechów włoskich. Ten z prawej z pomidorami suszonymi. Pieczone na kamieniu szamotowym. Pięknie urosły i pachną nieziemsko. Biorę po połowie, reszta do zamrożenia.
Następny dzień rano: wreszcie wyszła mi Baltona ❤️
hanka10
4 czerwca 2023, 15:17Będziesz musiała niedługo dokupić dodatkowa zamrażarkę na te przysmaki :) wyglądają smakowicie 😋