No więc tak: byłam na tych warsztatach piekarniczych i, jak sądziłam, złapałam bakcyla. Upiekliśmy 4 rodzaje chlebów i mnóstwo bułek kajzerek. Chleby takie:
1. Żytni razowy na zakwasie, taki mega konkretny, kwaśny, podobno.spokojnie wytrzymuje 2 tygodnie bez wysychania i pleśnienia. Podobno, bo nie da się tego sprawdzić, bo jest dobry.
2. Taki zwykły powszedni pszenno-żytni na zakwasie i drożdżach (Baltonowski) typowo PRL-owski. Ten najbardziej lubi moja Młoda.
3. Rustykalny, wiejski, pszenno-żytni na zakwasie z ciemnym słodem. Ten jest mój numer 1.
4. "Chlebuś" Łukasza, pszenny, na drożdżach, wilgotny, z mnóstwem ziarenek i pestek. Też bardzo smaczny.
no i kajzerki - bardzo fajnie się je zwija.
Tak to się przedstawiało:
Po warsztatach każdy dostał wielką torbę z wypiekami. I zakwas Mieczysław w kubeczku.
Oczywiście kupiłam na następny dzień mnóstwo różnych mąk, słody, kamień szamotowy do piekarnika, koszyczki i inne różne dodatki. Będę piekła jutro i pojutrze. Mieczysław już dokarmiony, urósł na cały litrowy słój, druga połowa (będzie się nazywać Mikołaj) zmodyfikowana mąką o niższym indeksie - rośnie sobie w drugim słoiku.
Oczywiście już kombinuję, co tu zmodyfikować, chociaż jeszcze ani jednego chlebka nie wypieklam sama. Strasznie się napaliłam na pieczenie, chociaż na dobrą sprawę jedynie mój mąż jest chętny (na ten razowiec), Młoda je zwykły, ale tak kromkę-dwie na tydzień, starsza ostatecznie kajzerkę, ale bez entuzjazmu, a ja w zasadzie pieczywa nie jem. No trudno. Będę piekła i rozdawała ludziom w pracy, lub otworzę piekarnię dla znajomych. Jak tato przyjedzie, to na pewno będzie chętny na ten rustykalny. Albo pomrożę i będę po kromce rozmrażać.
_____
Roślinki. Zakwitł mój skrzydłokwiat variegata. Taki jest piękny i pachnie przecudnie:
ściana nadal granatowa :P
Kupiłam 4 odmiany hoi. Posadziłam po dwie - 2 odmiany takie drobne i dwie z długimi wąskimi listkami:
Dałam im kontrolnie lepy na ziemiórki, bo coś tam chyba latało.
I kupiłam starca variegatę. Jeszcze nieprzesadzony, zrobię to w przyszłym tygodniu.
I, nie sądziłam, że to napiszę, to już koniec z kupowaniem roślin. Jeszcze mam jedno miejsce i jedną wolną osłonkę na taką większą roślinkę, ale nie mam jakoś chęci na nic szczególnego. Więc tyle wystarczy. Najwyżej przyniosę begonię z pracy. Taką, która ma liście wielkie jak kartka A3. Ale to kiedyś.
____
Lecimy do Turcji. Zdecydowałyśmy się z Młodą iść do biura podróży. Musimy dojechać do Katowic, ale to nie problem, z tym, że wylot planowany na 3 w nocy. 8 dni, 7 nocy. Niedaleko Alanyi (czy jakoś tak). Połowa lipca. Bo wcześniej są egzaminy. Tylko my dwie, bo Starsza i facet nie lubią tych rejonów. Starsza by chciała UK lub jakąś Koreę lub Tajlandię, facet Izrael. A poza tym oni są sknery i im szkoda kasy. No to nie. A ja obiecałam Młodej jakieś all-inclusive po tym, jak ten kurs na Vanuatu nie wypalił. Marzyła o Turcji, a przyznam, że i ja oglądając zdjęcia z Turcji byłam zachwycona. No, a że dostałam jakieś wyrównanie kasy w pracy i pojawiło się nieplanowane 5 tysi z zaskoczenia, to sobie je przepultamy.
____
Szwy mi już ściągnęli i mam dziurę w plecach. Podobno to się wyrówna. Nie czuję już żadnego dyskomfortu. Biegam normalnie, bez plasterka.
____
Zajęcia skończyłam, ale roboty w robocie mnóstwo! Pomiary i różne opracowania. Mam jechać w czerwcu do Gdańska na parę dni, jak wypali, to we wrześniu do Lecce (z Młodą) na kilka dni i może jeszcze jakiś dłuższy staż w Hiszpanii lub Niemczech. Hiszpania oczywiście bardziej atrakcyjna turystycznie, za to w Niemczech lepsze zaplecze naukowe. Jeszcze nie wiem. Muszę zdobyć fundusze na wyjazd, bo z mojego grantu nie wystarczy.
_____
A teraz siedzę w mojej chatce na wsi, gdzie nie ma wody (mam w butlach przywiezioną) i uczę się oszczędzać wodę. Najwięcej schodzi na spuszczanie w WC (sikać można w zasadzie w lesie koło chatki, ale jako mieszczuch mam opory). No i zmywanie naczyń - radzę sobie wycierając je na sucho papierowymi ręcznikami. Siebie nauczyłam się myć oszczędnie, a czasem korzystam też z mokrych chusteczek. Da radę. Woda oczywiście będzie, ale póki co projekt jest robiony. Mimo to, lubię tu siedzieć. Mam las, świeże powietrze i fantastyczne trasy do biegania i chodzenia. Jutro może sobie potuptam do Dobczyc. Jeśli wygrzebię się przed południem.
Berchen
27 maja 2023, 10:11Cudne chlebki, Bulli az mi pachnie. Mialam faze pieczenia jak zmienialam swoje zwyczaje jedzeniowe, teraz jestem na etapie prawie niejedzenia chleba. Nie chcialoby mi sie piec i nie jesc, wiec podziwiam twoj zapal. Turcja niechby byla jak chce piekna, ich szef i jego polityka mnie do niej skutecznie zrazila. Miomo to zycze cudnego wyjazdu i czasu z corka:)
zlotonaniebie
27 maja 2023, 09:34Taki zapał u Ciebie, że można by obdarować połowę vitalii:)) Kursy uskrzydlają, więc się nie dziwię. Baltonowski chleb to mój ulubiony, zwłaszcza na tosty w zimie. Te mocno razowe w dużej ilości mi nie służą, choć kiedyś piekłam ich dużo. Piękne przygody przed Tobą- i te piekarnicze i te podróżnicze:)
hanka10
27 maja 2023, 07:21Żytni na zakwasie z mąki 2000 to moja miłość :)! Faktycznie bardzo długo jest wilgotny i nie przesycha ale dwa tygodnie to raczej nie !!
barbra1976
27 maja 2023, 06:44To starzec, w końcu wiem, co mam 😁. Kwitnie mi ostatnio. Miałam ze dwa lata temu rzut na pieczenie ale zaczęłam za dużo chleba jeść, już nie piekę.
tara55
27 maja 2023, 04:15Wspaniałe są te Twoje wypieki. Aż mi wszystko pachnie.!!! Pozdrawiam. :-)