Dziś przyszła mi ochota na wycieczkę biegową po parku narodowym Royal National Park. W Australii jest 679 parków narodowych, chyba najwięcej na świecie. Royal National Park jest najstarszym parkiem narodowym Australii, drugim najstarszym na świecie po Yellowstone w USA. Ma ponad 150 km2 powierzchni. Niestety, nie starczyło mi czasu na najbardziej flagowe punkty tego parku, wytyczyłam sobie sama trasę. Troszkę poblądziłam, bo nie przeszłam strumyka w pewnym momencie i nadłożyłam parę kilometrów po asfalcie, ale może to i ciekawiej wyszło, bo dotarłam do drzewa pamięci pewnego chłopaka, który zaginął w 2007 roku. Miał 21 lat i przez 10 lat był poszukiwany. W 2017 roku znaleźli jego zwłoki w tym miejscu zakopane. Został zamordowany i ukryty w buszu. Przykre.
No ale wracając do mojej trasy. Dojechałam pociągiem do miejscowości Waterfall i stamtąd zaczęłam wycieczkę.
Czerwone eukaliptusy - pięknie wyróżniają się na tle soczystej zieleni i błękitu nieba.
Poniżej black-boy, czyli palma trawiasta. Podobno rozsiewa nasiona tylko wówczas, kiedy zostanie spalona. Zatem służą jej pożary buszu.
Znowu czerwone eukaliptusy.
Banksia. Popularna krzewinka w tym rejonie. Jest wiele gatunków banksi.
Tu ścieżka, szlak w parku narodowym.
Lyrebird, czyli lirogon wspaniały. To chyba samiczka, jedna z dwóch, które grzebały sobie w ściółce koło ścieżki, którą podróżowałam. Samce mają bardzo okazałe ogony. Trochę może do pawi podobne, ale nie takie kolorowe. Potrafią naśladować odgłosy, które słyszą. Kiedyś gdzieś głęboko w głuszy jakiś gość słyszał odgłos śmigłowca. Okazało się, że to lyrebird kiedyś uslyszał i tak sobie odtworzył.
Kocham Australię za to, że można cały dzień łazić sobie i nie spotkać żadnego człowieka. O dziwo, dzisiaj nie widziałam żadnego kangura. Często je widuję, ale dzisiaj nie. Tu zaczęły się skałki. Trzeba było troszkę się powspinać.
Niestety, brak ludzi na szlaku, to rozpięte pajęczyny. Musiałam biec z kijem i machać nim przed twarzą, bo inaczej ciągle właziłam w rozpiętą sieć.
I jeszcze trochę do góry.
Kolejny black-boy.
A tu jest biały eukaliptus. Tak na prawdę, to z tego drzewa odpada płatami kora i zostaje taki łysy rdzeń. To drzewko nazywane jest scribe-tree, bo wyżerają go robaczki, jakieś korniki i tworzą takie wzorki, jakby ktoś coś pisał na drzewie. Na kolejnym zdjęciu jest to dobrze widoczne.
Tu zaczęła się w miarę równa droga po kamieniach.
Piaszczysta droga.
I ostatni odcinek przez busz.
Ta roślina z zielonymi liśćmi pod drzewem ma wysokość 2-2,5 m.
Tu taka siatkowa ścieżka.
Po lewej palma kapuściana.
Już prawie na brzegu morza.
Na skałce wygrzewał się drzewny waran kolorowy.
Widoczek z góry.
Tak wyglądała moja trasa. Wyniosła ona dokładnie 20 km.
Skończyłam wycieczkę w Otfordzie, gdzie zgarnął mnie tata z Młodą. Przywieźli 1,5 l flaszkę wody, którą wyżłopałam "na hejnał" jedym haustem. Strasznie mnie suszyło. Małą, półlitrową butelkę, jaką zabrałam, osuszyłam już dawno.
Potem, w drodze powrotnej, pojechaliśmy na plażę, gdzie poskakałyśmy przez mega wysokie fale. Woda cieplusieńka. Podobno jakiś ciepły północny prąd.
Teraz pada deszcz i pająki (te wielkie) włażą do domu. Zresztą już jest po północy, trzeba by iść spać.
Zatem dobranoc.
Sunniva89
8 lutego 2023, 12:30zrób foto pająków :P czy te czerwone eukaliptusy pachną ?
ggeisha
8 lutego 2023, 13:52Dobra, mam kilka fotek pajaków, ale tych największych nie, bo ciężko robić zdjęcie, jak się wrzeszczy i ucieka. Czerwonych eukaliptusy, hmmm. Nie, to nie one pachną. Najbardziej pachną takie z szerokimi liśćmi i brunatną korą. I to te jedzą koale.
PACZEK100
7 lutego 2023, 18:35Dziękuję za piękną wycieczkę:)
izabela19681
7 lutego 2023, 17:00Kurcze, to zupełnie nieodpowiedzialne z Twojej strony zabierać na taką wyprawę tylko 0,5 l wody.
ggeisha
7 lutego 2023, 21:19Wiem, wiem.
hanka10
7 lutego 2023, 16:22Piękne zdjęcia, prawie że jakbym z Tobą przeszła tą trasę :)!!
Berchen
7 lutego 2023, 15:07Omg 20km, ty masz kondycje, gratuluje. Cudne drzewa😍