Wróciłam do domu (na razie tymczasowego) i wróciły rozkminy. Czyli znowu ciało. Coś jest na rzeczy i wciąż wracam do tego tematu, no wydaje mi się to okropnie ważne. Wiem, że po przyjeździe do Polski poszukam książek Lowena, bo chcę mieć jeszcze bliższy kontakt i związek z moim ciałem.
Od dziecka miałam wpojone, że ciało to taki pojazd, a dusza, czy osobowość jest tym, co takie ważne, cenne i o co trzeba dbać. Wychowanie katolickie, ot co. Oczywiście wykształcenie, ale też rozwój duchowy, mądrość, dobroć, kultura, wiedza i tak dalej. A ciało to tylko worek. Ważne, żeby nie był dziurawy i chory, ale ciało ma służyć i siedzieć cicho. Jakiż to okropny błąd!
Dopiero w połowie życia odkryłam, jak bardzo to było pokręcone i szkodliwe. Tylko się cieszę, że zrozumiałam to zanim dostałam po doopie za to, co zasiałam! Brak dbałości o ciało, brak kontaktu z ciałem, brak współpracy, wreszcie brak utożsamienia się z nim to jak siedzenie na gałęzi, którą się piłuje. Głupota i samobójstwo rozłożone na raty. Skutki lekceważenia sygnałów z ciała, jedzenia śmieci, głodzenia się, przetrenowywania, lub odwrotnie, lenistwa, braku snu, relaksu, przyjemności, tłumienia emocji, zamiatania pod dywan potrzeb i lekceważenia lęków i depresji dokładają się jak kamienie na stos, coraz więcej i więcej i w końcu to kiedyś pi@rdolnie - jakimś rakiem, chorobą wieńcową, udarem, czy innym SM.
A ciało jest takie wspaniałe. Mówi. Prowadzi. Wiesz kiedy chcesz pić, jeść, spać czy zrobić kupę. Wiesz, kiedy czujesz dyskomfort. Kiedy boli. Co za idiota wymyślił środki przeciwbólowe? Okej, dla szczególnych przypadków to jest okej. Urwie rękę, czy leczenie kanałowe zęba. Umierasz lub zdychasz trzeci dzień na migrenę. Chociaż z tym też można nauczyć się żyć. Nic, absolutnie nic nie jest ważniejsze niż zdrowie i dobre samopoczucie, ale takie naturalne i nie po łyknięciu cudownej pigulki.
Ból. Na ogół ból jest przyjacielem. Jest sygnałem z ciała, żeby zwolnić, żeby coś zmienić. Żeby czymś się zaopiekować. Im silniej zwalczamy ból, tym staje się on silniejszy. I to jest dobre. Alarm się wzmacnia, bo ciało rozumie to tak, że słaby sygnał został niezauważony, więc trzeba dać silniejszy. Gorączka - też naturalny sposób ciała na walkę z patogenami. A ludzie łykają paracetamol i zadowoleni, że im temperatura spadła. Heloł!!! A bakterie ucztują... Potem jeden antybiotyk, drugi - rozwalona wątroba, odporność na poziomie dołu Mariańskiego. Co my robimy?!
Żeby było jasne, nie jestem wrogiem medycyny. Antybiotyki uważam za cudowny wynalazek, ale zanim je przyjmiemy, dajmy szansę ciału. A przede wszystkim - PROFILAKTYKA!!!!
Nałogi, zła dieta, zły tryb życia, stres - na to nie ma pigułek.
Wiem, smog, zanieczyszczenie powietrza, pestycydy i inne syfy dodawane do żywności, GMO. Wiem. Ale czego nie da się uniknąć, tego się nie da. Ale jak wiele się da! Minimalizujmy to, co nam szkodzi.
I słuchajmy ciała.
Te grube dzwonki alarmowe, takie jak ból, głód czy parcie na pęcherz - to podstawa.
Dalej dochodzą subtelniejsze. Kiedy ostatnio wsłuchiwaliście się w swój oddech? A kiedy skanowaliście odczucia z poszczególnych części ciała? Napięcie mięśni, blokady, pulsowanie krwi? Tam się pakują emocje. Boimy się emocji, prawda? Boimy się traum. Tego, że wylezie demon przeszłości, który zmiecie nas z planszy, nie damy sobie z nim rady... Nic, absolutnie nic, żadna przeżyta trauma, zakopana emocja, przełknięty gdzieś tam smutek, lęk, czy poczucie bezradności nie znikło. To nie dawna przeszłość, a dziś jest nowy dzień. Nie. To wszystko jest tam, w ciele. Jak kamienie wrzucone do rzeki, czasem wielkie głazy. Zablokowanie przepływu spowoduje eksplozję. Co więc zrobić? Nie da się już powyciagać tych kamieni, one już zawsze tam pozostaną. Ale da się dzięki świadomości tego, co tam się podziało stworzyć taki nurt, żeby jakkolwiek kręta była ta rzeka, płynęła wartko i płynnie.
Nie tylko psychika - traumy, stłumione emocje itp. kumulują się w ciele. Też urazy, czysto mechaniczne, zerwania, zlamania itp. Ciało cudownie daje radę. Ja kiedyś zerwałam mięsień brzuchaty łydki. Bolało jak diabli i nie mogłam chodzić. Ale nie wiedziałam o tym, dopiero po latach to wyszło na USG. Ciało poradziło sobie. Zrobiła się blizna. Ta noga już nigdy nie będzie taka, jak na początku, ale nie kuleję, biegam, troszkę inaczej stawiam stopę. Skręciła mi się miednica, co koryguje raz na jakiś czas moja fizjo, ale też dała mi wskazówki i ćwiczenia, jak to ustawiać. Stworzył się nowy nurt. Rzeka płynie.
Ciało jest cudowne. Dobre i mądre. Nie trzeba go trzymać za ryj i bić równo. Lepiej mu zaufać. Ale najpierw go odnaleźć. Dać mu szansę.
Kiedyś trzeba puścić ten chwyt.
mmMalgorzatka
4 lutego 2023, 16:03Cenny wpis. Muszę zadbać o swoje ciało. Wychowana w duchu katolickim, też lekceważyłam ciała potrzeby, a tak na prawdę swoje. Bo to przecież próżność jest.
barbra1976
26 stycznia 2023, 22:14Też nie jestem wrogiem medycyny ale na lekomanie mam alergię. A tutaj nawet widać, jak ludzie są pokręceni, na byle co porady, co łyknąć. Dżizas...
barbra1976
26 stycznia 2023, 22:17Gadam z ciałem co wieczór przed zaśnięciem. Dziękuję za to, jakim jest mistrzem i przepraszam, jeśli nawrzucam w nie głupot. I nie walczę, absolutnie i nigdy.
barbra1976
26 stycznia 2023, 22:20Antybiotyków nie trzeba demonizować ale też nie trzeba ich jeść jak cukierki na byle pierdnięcie. W swoim czasie często miałam zapalenie uszu i nie było przeproś, musiałam antybiotyk. Na szczęście jakoś przeszło, tfu tfu.
kasiaa.kasiaa
26 stycznia 2023, 06:10Wrogiem antybiotyków też jestem. Ona na samym końcu. Najpierw metody nawet te babcine 😊
ggeisha
26 stycznia 2023, 09:12O tak. Pamiętam, jak jakieś 30 lat temu zachorowałam na zapalenie płuc. Powody przemilczę, ale to z mojej głupoty. W każdym razie lekarka leczyła mnie antybiotykami, ale obe nie pomagały. Chyba z 4 różne już przetestowała i dalej osłuchowo nieczysto. W końcu mówi mi, żebym spróbowała baniek. I te bańki mi pomogły. Miałam takie śmieszne fioletowe kółka na plecach. W każdym razie na następnej wizycie już byłam zdrowa.
kasiaa.kasiaa
26 stycznia 2023, 13:48Bańki są bardzo dobre, choć nie wiem jak się dzięki nim zdrowieje, co robią że przechodzi. Muszę doczytać.
ggeisha
26 stycznia 2023, 15:40Chyba chodzi o miejscowe przekrwienie skóry i kontrolowane siniaki, co prowokuje napływ leukocytów, które przy okazji zwalczają infekcję. Ale nie dam sobie głowy uciąć, że to w tym rzecz
MizEatAlot
25 stycznia 2023, 15:10Piękne wpis, tyle w nim prawdy i doświadczenia. Dziękuję Ci za te słowa.
ggeisha
26 stycznia 2023, 09:08<3
CuraDomaticus
25 stycznia 2023, 08:36tak, ja się ciągle uczę czegoś od mojego ciała a ono - zebrało w sobie wszystkie niedobre pamiątki z dzieciństwa, bo cóż miało zrobić kiedy uczucia były zabronione? dziecko mogło być jedynie miłe, ciche i uległe
ggeisha
25 stycznia 2023, 08:44No właśnie. Moja Młoda w szkole ma hedynki z zachowania, bo się śmieje. A ona mi mówi, że nie potrafi przestać się śmiać. No i co tu zrobić? Myślę sobie, "walić jedynki, grubt, że dziecko wesołe!".
mmMalgorzatka
4 lutego 2023, 16:04Piszesz o mnie.