Znowu całodzienne chodzenie po lesie. Grzybów mało. Opieńki się praktycznie skończyły. Znalazłam kilka maślaków żółtych i rydze. A także mleczaje jodłowe, które wyglądają całkiem jak rydze, tylko mają pełną nóżkę i nie zielenieją. Może jutro to wszystko zamarynuję.
W każdym razie zrobiłam prawie 23 km, po górach, no dużo się nachodziłam. Pod koniec spieszyłam się na trening, więc prawie biegłam pod stromą górę. Natomiast tym razem mój zegarek wyliczył mi ok.800 kcal na ten spacer. Zdecydowanie zaniżone, ale ok. Później miałam trening. Deska, krzesełko, pompki, burpeesy, klełam, pot mi oczy zalewał. Trening trwał ok. 45 minut. Zegarek uznał, że spaliłam... 80 kcal. Zwykle na taki trening palę około 2 razy tyle, a laski to nawet 3-4 razy tyle palą. Sprawdzając zobaczyłam, że miejscami tętno spadało mi do 35 ud/min. Albo zapadam w zimową hibernację, albo muszę styki od pulsometru przeczyścić. O ile tętno spoczynkowe byłoby dopuszczalne tak niskie (u biegaczy takie bywa), to wysiłkowe raczej nieeee... Czyli może zacznę od resetu zagarka.
W takie aktywne dni nie chce mi się jeść. Ale grzecznie zjadłam (o 10:30 rano) śniadanie - mój ulubiony pudding chia. Na drogę wzięłam sobie kanapki (mąż upolował moje ulubione piętki chleba 8-ziaren). Zrobiłam sobie przepyszną pastę do pieczywa (alternatywa do sera, którego mam już dość). Fasola biała z puszki zmiksowana z nerkowcami, ja dodałam jeszcze mleko owsiane dla konsystencji i płatki drożdżowe, bo je uwielbiam. Kopiasta łyżeczka takiej pasty to 20 kcal, więc można pakować z czubem. No i białeczko...
A na kolację napiekłam sobie warzyw - dynia hokkaido, papryka, cukinia. Nabęckałam się po kokardki. Ale taką miałam mega ochotę na warzywa! Serek wiejski piątnica wysokobiałkowy i 10 orzechów włoskich - tych z białą skórką. Do tego lampka martini extra dry, bo lubię. I i tak jestem na deficycie.
Jutro bieganie. Pewnie znowu coś koło 20 km. To ostatni taki długi bieg przed półmaratonen, który jest za 2 tygodnie. Mam lekki stres z tym związany. No ale, trudno, klamka zapadła.
tara55
7 października 2021, 18:49Czy za tydzień masz maraton.?
ggeisha
7 października 2021, 20:39Półmaraton. Tak.
tara55
8 października 2021, 08:29Będę trzymała kciuki za Ciebie. ✊
ggeisha
8 października 2021, 10:11Dzięki, przyda się, bo boję się, że się nie zmieszczę w limicie czasu.
kasiaa.kasiaa
2 października 2021, 18:13Podziwiam za bieganie 🌻😍
ggeisha
2 października 2021, 21:38Dzięki. Zaczynałam praktycznie od zera pod koniec maja. Po dłuższej przerwie.
deszcz_slonce
1 października 2021, 23:56Podziwiam! Puls bardzo niski. Jakiego urządzenia używasz do pomiarów tętna, kilometrów o treningów? Ja kupiłam sobie taka prosta opaskę za 200 zł żeby mnie jakoś zmotywowala i działa ;)
ggeisha
2 października 2021, 00:26Mam zegarek sportowy z pomiarem tętna z nadgarstka i GPSem, ale najwyraźniej coś mu szwankuje. Nie, to niemoderowany, żeby mieć taki puls podczas treningu. W zeszłym tygodniu szalał w drugą stronę. Pewnie mam sibie średnią wyciągać :D
deszcz_slonce
2 października 2021, 14:03Takie tętno raczej niemożliwe w czasie chodzenia. Zdziwiona jestem, że spoczynkowe może być tak niskie.
ggeisha
2 października 2021, 14:48Spoczynkowe może. W prawdzie mój rekord to 39, ale można mieć nawet 30 bez bradykardii. Ale to tylko u biegaczy i innych długodystansowców. Chodzi o to, że serce robi się większe i jedno pompnięcie wyrzuca więcej krwi, w dodatku lepiej utlenionej, więc może sobie pracować wolniej.
deszcz_slonce
2 października 2021, 17:47A to ciekawe. Muszę przyznać.
izabela19681
1 października 2021, 22:19Wonder Woman! Po 23 km marszu miałaś jeszcze siłę na ćwiczenia fizyczne???
ggeisha
2 października 2021, 00:26No marsz to relaks w sumie :'D