Pisałam, że bieganie to moja pasja. I to prawda. Ale po pierwsze nie samym bieganiem żyje człowiekiem i czasem trzeba rozważyć jakieś alternatywy. Bo mimo dbania o technikę biegu (co jest okropnie ważne!), jak i rozciąganie po treningu (też ważne, po stokroć bardziej niż rozgrzewka), zdarzają się kontuzje. Zdarzają się również choroby (chociaż poza covidem, który mnie unieruchomił w domu na miesiąc, nie pamiętam, żebym na coś chorowała od... kiedy pamiętam). Zdarzają się wypadki losowe (np. kwarantanna po zetknięciu z zakażonym), zdarza się, że normalnie nie ma czasu, co mnie będzie może dotyczyć, jak będę miała grafik zajęć, wyjazdy, inne okoliczności, bo trzeba dzieciakom pomóc, bo to, bo śmo. I bieganie trzeba zawiesić. Bez planu awaryjnego dzieje się tragedia. Organizm cierpi z odstawienia, dziurę trzeba czymś zapchać (jedzenie się dobrze do tego nadaje) no i przechodzi się w rozmiar większy, i jeszcze większy...
Z powodów kondycyjno zdrowotnych pierwszym wyborem są marsze/spacery i rower. Tak robiłam, nawet kiedy cierpiałam katusze przy shin splints, kiedy każdemu krokowi towarzyszył jęk bólu i faszerowałam się silnymi dawkami leków przeciwbólowych, żeby w ogóle móc się poruszać. Pisałam już o tym kiedyś, za dawnych czasów. Oczywiście, cudowna pani Ania, fizjo-czarodziejka zrobiła mi z tym dobrze podczas jednej wizyty, ale do niej są terminy odległe, zresztą, nie wiem nawet, gdzie teraz pracuje.
No więc spacerki, rower. Ale to wymaga dużo czasu, gdyż to niskoenergetyczna aktywność.
Następnym pomysłem jest siłownia. Ewentualnie dywanówki, trening obwodowy. To mam już teraz, w dni niebiegowe i chociaż nie palę tyle, co na bieg, to te 30-40 minut potrafi wycisnąć niezłe ilości potu, w dodatku rzeźbi mięśnie, co ma bardzo duże znaczenie. Ten typ aktywności chciałabym utrzymać na stałe, choćby 2 razy w tygodniu.
Co dalej? Joga. Bardzo bardzo polecam. Aktywność niskoenergetyczna, ale korzyści ogromne! Dynamika ciała, giętkość, elastyczność. Po ćwiczeniu jogi ma się wrażenie, jakby się płynęło w powietrzu. Już nie pisząc o wpływie na organy wewnętrzne, gruczoły, mięśnie głębokie, a nawet mózg. Jogę ćwiczyłam wiele lat, w dwóch różnych systemach. Praktykowałam w aśramie w Nepalu. I kiedy tylko uda mi się znaleźć czas, którego obecnie nie potrafię wygospodarować, to do jogi na bank wrócę.
Wreszcie. W przypadku całkowitego unieruchomienia, wręcz w warunkach szpitalnych, z połamanymi kończynami i pociętym brzuchem, zostają ćwiczenia izometryczne, rozciągające, callanetics. Oczywiście, na te partie ciała, którymi można ruszać.
Więc, jak widać, alternatyw mam dużo, żyć, nie umierać. Oczywiście, piszę tu o sobie, są ludzie, którzy na rowerze jeżdżą w 5 strefie tętna, są amatorzy rolek, hulajnogi, piłki nożnej czy badmintona. Niektórzy potrafią i kochają pływać lub wspinać się na skałki. Moja starsza córka wybrała taniec. Jest taka gama różnych form ruchu, że leżenie na kanapie nie powinno być jedyną formą wypoczynku. Oczywiście, leżenie na kanapie to wypoczynek bierny i jak najbardziej potrzebny. Ale odpoczynek czynny i treningi są równie potrzebne.
No.
A ja zrobiłam sobie brownie. Z mąki gryczanej i kokosowej z batatami i bananem oraz odżywką białkową. I kawałkami gorzkiej czekolady. Ponieważ dałam czarne kakao wyszło mi raczej... blackie. I podżeram sobie idąc do pracy.
Problem. Pojawiły się orzechy włoskie. Rosną wszędzie i spadają. Takie świeże, z białą skórką wewnątrz. Problem, bo nie potrafię się im oprzeć. Kalorie to pal licho, bo i tak muszę czymś dobić, ale palce i paznokcie. Masakra, jak u rolnika. Kupiłam specjalny zestaw do manicure w postaci patyczków zaostrzonych z szpicem pilniczkowym, ale to za mało. Ech...
choco.lady
18 września 2021, 13:03Szybkie marsze sa świetna alternatywna dla biegow. Ja na chwilę obecna tez musze ograniczyć troszke bieganie bo czuje ścięgna u prawej nogi, ale zauwazylam że po takim 1, 5 h marszu odczuwam inne partie mięśni niz przy joggingu (posladkowe). Taki szybki marszu potrafi zmęczyć i soalic troche kcal:)
ognik1958
14 września 2021, 15:47no dobra spoko na luziku oczywiscie napewno respektuje twoje zapatrywania i ..na pewno wiele dowiedziec i nauczyć pozdro tomek
ggeisha
14 września 2021, 16:05Pozdro :)
ognik1958
14 września 2021, 13:42hmm uwielbiam taniec i moze to nas połaczy te igranie na granicy seksu te musniecia spojrzenia i ta cała gra ciałem taak by inni tego nie odczytali a moze to jest czesto gęsto gra wstepna z finałem ..ups moze sie ciut rozgadałem za daleko a co do moich nieszczesnych kijków w które za bardzo nie wierzysz a zycie pokazało ze były skuteczne zwłaszcza jak sie to uskuteczniało codziennie o tej samej porze i aby od tyłu licząc stracić kilogram musiały dawać te 800 kcal dziennie nie ma dupy Nie bede ci podcinał skrzydełek bo wiem ze lubisz biegac ale to obciazenia dynamiczne na stawy i u niektórych moga byc jakies zmiany oczywizda moze nie u ciebie ale trza i o tym wspomniec no i o marszobiegu taak 5minut biegania i 15 chdu moze i z kijkami albo w połowietakich cwiczeń z..morsowaniu w Bautyku bomieszkam od brzegu morza własnie o 16 km a to w sumie jest nen weekendowy wycisk co podnosi srednią tygodniową dzienną na ten 1 tysi kcal niezbędna do szybkiego chudniecia psstaram sie nikogo nie draznic i ..byc w pokorze by nie budzic niepotrzebnych emocji jeszcze raz dzieks za twoją postawę bo mnie tez to ruszyło i ..jest dobrze -tomek :))
ggeisha
14 września 2021, 15:15Tak, jest dobrze. Zdaję sobie sprawę z przeciążeń stawów. To akurat bardzo słuszna i cenna uwaga. Nikomu, kto waży tyle, co ja nie polecałabym biegania. Ale ja jakoś póki co niezniszczalna jestem w tej kwestii. Maraton przebiegłam ważąc więcej bez żadnych konsekwencji dla stawów i kości. Cóż, solidny (w prawdzie powojenny, ale jeszcze przedkomunistyczny) materiał :D. Morsowanie podziwiam i szanuję, jednak podchodzę do niego jak dzik do jeża. Chłodniejsza woda pod prysznicem na plecy, a ja już się drę, hahaha. Może kiedyś się odważę. Taniec mi się podoba, ale nie uskuteczniam. Córka lubi. Nie piszę, że nie wierzę w kijki. Wierzę. Tylko mi do nich nie po drodze. Cóż, każdy ma coś co lubi i dobrze.
Naturalna! (Redaktor)
14 września 2021, 13:37Nie wspomniałaś o takich prozaicznych i bardzo niedocenianych formach ruchu jak .... po prostu sam ruch, bez żadnego sportowego, wyczynowego ukierunkowania. Ja sobie zwisnę z jakiejś gałęzi dla lepszej pracy barków, odprężenia kręgosłupa czy wzmocnienia mięśni pleców, niby nie robię nic, tylko wiszę (aktywnie, bo można też pasywnie), ale poprawia mi się np. dzięki temu moc uchwytu dłoni. Początkowe ledwo, ledwo wyciągnięcte 10 sekund przeobrazaiło się w minutę. Teraz trochę zeszłam w dół z tym czasem, bo dawno sobie nie wisiałam, ale wróciłam i wiszę ponownie. Tak samo jak przysiad głęboki, to jest dopiero bajka. Większość ludzi w mojej pracy w ogóle nie potrafi go wykonać poprawnie, i to nawet młodzi, a ja sobie siedzę w tym przysiadzie, mogę nawet 30 minut, jak ludzie z biednych stron świata, co to krzesła na oczy nie widzieli. Gotują na siedząco, w rozkroku, jedzą na siedząco, odpoczywają na siedząco, ale ich "siedząco", a nasze cywilizacyjne "siedząco" - to już zupełnie dwa różne pojęcia. Poza tym istnieje jeszcze ruch niesklasyfikowany jako jakiś rodzaj dyscypliny - ruch naturalny, który jest spontaniczny, niepowtarzalny często, nie kładzie się nacisku na jakieś konkretne partie ciała, bywa niesymetryczny. Taki rodzaj ruchu to jest dopiero bajka. Poza tym wkurza mnie wręcz kojarzenie ćwiczeń, ruchu tylko i wyłącznie z ilością spalanych kalorii oraz przedziałem tętna. Ludzie często nie wiedzą, jaki naprawdę ruch ma wpływ na całe ciało, na kości, na układ krążenia (ale ten mało znany, o którym wspomina np. Wim Hof podczas swoich wykładów o zimnych prysznicach), na wydzielanie hormonów, no i ruch, a najlepiej Hiit na czczo, tu już dzieje się prawdziw cudaaa - tutaj zachodzą takie reakcje, że ciało męcząc się, jednocześnie regeneruje i młodnieje od środka, bo wszelaki rodzaj "rdzy" usuwa pobudzona autofagia. No ale jak widzisz na tym portalu ruch i sport, ćwiczenia kojarzony jest tylko w związku z kwestią spalania kalorii. A niektórzy tak mają, że im więcej ich podczas sportu spalą, tym większego apetytu po dostają i wypocone kalorie zajadają. Rachunek wychodzi prawie na zero. Ot, takie to spalanie kalorii najważniejsze w tym całym ruchu ;))) sorki, jakoś znowu mnie tu u Ciebie poniosło ;) idę ja lepiej do lasu, ale uprzedzam: będę się tam ślamazarnić!!! Kalorii zapewne duzo nie spalę. Biegałam, rowerowałam, yogowałam, ćwiczyłam siłowo, calkanetics liznęłam i pilates. Najbardziej jednak lubię chodzić i to nie byle gdzie, ale w lesie właśnie. Paaaa, zmykam.
ggeisha
14 września 2021, 15:19Oczywiście, bardzo masz rację. Dziękuję za cenny wpis. Człowiek się uczy na takich komentarzach. Właśnie po napisaniu tego przyszło mi do głowy, że mycie okien czy wieszanie zasłon, to świetna forma ruchu. Za przysiad - szacun! Ja bym tyle nie wytrzymała. Zwisanie też. Super! Miłego błądzenia po lesie i wpadaj do mnie, jak tylko możesz. Bardzo lubię Twoje uwagi.
Naturalna! (Redaktor)
14 września 2021, 13:29Komentarz został usunięty
ciemnanocka
14 września 2021, 12:55Pozostaje tylko życzyć smacznego 😋
ggeisha
14 września 2021, 13:08Dzięki :)