Na dzień dzisiejszy jestem winien Tytusowi 16 piw. Po jednym za każdy funt nadwagi, ponad założony limit 90 kg. Waga normalnie mnie prześladuje.
Nie moja - tą gdzieś zgubiłem i nie mogę znaleźć. Prześladuje mnie waga "profesjonalna" - z pomiarem wzrostu, wydrukami itp, bajerami. Wydruk mam właśnie przed sobą. Waga: 98 kg. Do "piwnej wypłaty" zostały 3 miesiące - postaram się, aby było ich mniej.
Biegowo - wracam po miesięcznej przerwie do biegania. Stopa - nie wiadomo. Nie potrafię określić czy jest dobrze, czy nie. Biegam po kilka kilometrów i "wczuwam" się. "Wczuwam się i wczuwam". Po prostu nie wiem. "Badam" każde ukłucie. Jak biegnę jest wszystko OK. Za to nastepnego dnia zastanawiam się i kombinuję. Mam nadzieje, że niepotrzebnie i jestem przewrażliwiony.
Jasny punkt treningowy to moja działalność "pływacka". Od początku roku byłem na basenie 27x. Czasy na kilometr i dwa kilometry ciągle słabe, ale już o pare minut lepsze niż kilka miesięcy temu. Na kilometr poprawiłem się o dwie minuty (z 27 na 25). Na dwa kilometry poprawiłem czas o 5 minut (z 57 na 52). Wczorajsze 2 kilometry przepłynąłem w 54 minuty, ale już na starcie czułem ból barków po wtorkowym treningu aero.
W sobotę wyjazd do Kuma.W niedzielę pierwszy bieg w tym roku: "Rogate Ranczo" w Zabierzowie pod Krakowem. Spotkanie ze znajomymi i test kondycji (oraz nogi).