"Niegrzeczny tatuś! Nie słucha doktora."
Ano nie słucham. Porada mi nie odpowiada. Nie żebym kwestionował jej słuszność. Tylko to tak jak z palaczem, któremu doktor mówi: "musi Pan rzucić palenie". Lekarz musi to powiedzieć, a pacjent i tak zrobi swoje.
Ale po kolei: wybrałem się do lekarza w sprawie stopy. W wyniku wielu okoliczności był to lekarz-chirurg. Po sfotografowaniu mojej stopki w promieniach X, lekarz nie zauważył żadnych niepokojących objawów. To dobra wiadomość. Zła jest taka, że jak stwierdził doktor: "To, że na zdjęciach nic nie wychodzi, nie oznacza, ze jest dobrze. Skoro boli i to od dłuższego czasu - to jest jakaś przyczyna. I to co mogę poradzić to przerwa w bieganiu. I to nie tydzień, dwa czy trzy tygodnie, a trzy, cztery miesiace. A sporty ograniczyć do pływania i roweru". Chciałem się spytać, "A karate? Aeroboxing?". Ale ugryzłem się w jezyk. Po co doktor miałby popatrzyć na mnie z politowaniem?
Opowiedziałem o wizycie w domu. Niestety przy córce. A ta wredota widząć mnie wieczorem jak szykuję się do wyjścia (kamizelka odblaskowa, lampka-czołówka) zaczęła się za mnie nabijać. "Niegrzeczny tatuś! Nie słucha..". Jeszcze trochę i groziłaby mi paluszkiem "Nu, nu".
Na razie biegam krótkie odcinki, 3-5km kilka razy w tygodniu. I jest prawie dobrze. To znaczy - jeżeli nie planowałbym dłuższych dystansów to jest całkiem ok. Przy rozmowie z lekarzem (ale to już innym - rodzinnym), gdy powiedziałem, że mogę biegać "tylko krótkie odcinki 3-5km" ten aż jęknął z wrażenia. A może z rozpaczy? Bo ja Go nawet rozumiem. Ma pod opieką poważnie chorych - a tu mu przychodzi wariat, który mówi "jak przebiegnę maraton, to mnie nogi bolą". (Aż się prosi odpowiedź: "Nie biegać maratonów!! Następny proszę!!".). Ale doktorowi trzeba przyznać, że podszedł ze zrozumieniem - z tym, że obiektywnie niewiele mógł pomóc. W każdym razie dostałem skierowanie i umawiam się na jakieś (jeszcze niedookoreślone) zabiegi rehabilitacyjne. W zależności od tego jakie będą to zabiegi będe dostosowywał inne elementy treningu (bieg, rower, basen, rozciąganie) i odnowy biologicznej (sauna lub moczenie tyłka w przeręblu).
Najgorsze, że intelektualnie zdaje sobie sprawę, że problemem są moje "zachcianki". 3 biegi w tygodniu po 5 km i żadne "zabiegi" nie są mi potrzebne. Ale ja CHCĘ więcej..
gi.jungbauer
21 grudnia 2011, 13:38Wcale Ci się nie dziwię. Bieganie uzależnia. Może lepiej by było iść do lekarza sportowego?? Oni lepiej się znają i podchodzą z rozumieniem do sprawy.
pestka7878
21 grudnia 2011, 11:42hehe moczenie tyłka w przeręblu , dobre