Październik zakończyłem z niewielką ilością wybieganych kilometrów. Wyszło tego około 85 km. Mało, ale miałem dwie przerwy - tygodniową "aby przestała boleć kostka" i drugą też tygodniową z powodu przeziębienia. Powoli wychodzi ze mnie "zmęczenie materiału" - nie bardzo mogę zwiększyć ilości przebieganych kilometrów, bo zaczynają się bóle stawów. Podobnie, gdy dodaje w treningu bardziej zaawansowane interwały. Wychodzi na to, że trzydzieści kilka kilometrów tygodniowo (+ podstawowe przebieżki) to na razie mój "limit wytrzymałości".
Jedyny jasny element treningowy października to seminarium aero kicboxingu. Podobało mi się, jednak będzie trudno uczęszczać na regularne treningi - termin nie bardzo mi pasuje. Będe musiał skleić coś z połączenia biegania, karate, aero i pływania. Basen ciągle nie został oddany do użytku - ale wybory samorządowe coraz bliżej wiec burmistrz po prostu MUSI otworzyć ten basen w ciagu 3 tygodni. Inaczej cała inwestycja na nic.
Burmistrz musi otworzyć basen, a ja muszę ustalić swoje cele na przyszły rok. Rozsądek mówi mi, że warto by się skoncentrować na półmaratonach. Przy 30-40 km w tygodniu trudno będzie "przetrzymać" pełny maraton. Tu niezbędna jest duża ilośc kilometrów w nogach. Połówki są pod tym względem znacznie prostsze - ale też takie "niepełne". Zobaczymy. Na razie jesień i spokojne rozbiegania.