Dzisiejszy poranek można by nazwać małym falstartem. Dodatkowe pół godziny snu trochę mnie kosztowało. Zamiast zjeść przygotowane wcześniejszego dnia płatki owsiane, zdążyłam jedynie wypić kefir w drodze na tramwaj. Na uczelnię i tak już byłam spóźniona (tak wtedy myślałam) :D Nie miałabym sobie tego za złe (każdemu się zdarza, a poza tym ja... to ja :P) , a trud byłby wynagrodzony gdybym dotarła na zajęcia mieszcząc się w studenckiej 15. Los okazał się dziś nieco bardziej zabawny niż zwykle, gdyż po dotarciu na miejsce dowiedziałam się, że akurat dziś zajęcia odbędą się później. Dodam, że wybiegłam z domu nie patrząc w lustro ani na szczotkę do włosów.
Jak to zwykle bywa, także w tej sytuacji znajdą się dobre strony. Ten szalony poranek był niezastąpioną pobudką i dzięki niemu mam teraz dużo energii na cały wciąż jeszcze budzący się do życia dzień.
To doskonała wiadomość ponieważ planuję dziś pójść na 2-godzinny fitness. Od niedawna zaczęłam odwiedzać zajęcia Bike Basic i przyznam, że kosztują mnie sporo wysiłku i potu. Ale o co, jak nie o to właśnie w tych zajęciach chodzi? To moja nowa fitnessowa miłość, która sprawia mi dużo frajdy. Zwłaszcza przy odpowiedniej muzyce. Myślę, że moja kondycja również będzie mi za to wdzięczna... Chciałabym aby tak było ;) Druga godzinka bardziej klasycznie, ale równie przyjemnie - ABF.
Takie przyjemności czkają mnie dziś dopiero wieczorem. Póki co najwyższy czas zacząć realizować dalszy plan dnia. Sesja tuż tuż, a terminy egzaminów coraz bliższe. To chyba dobra pora, aby zabrać się do nauki;)
Miłego dnia:*
ile_mozna_marzyc
9 maja 2016, 14:34Oby energia utrzymywała się aż do wieczora ;) Powodzenia!
Gatta26
9 maja 2016, 14:37Dziękuję, póki co nie opada :)