Wstrętny i paskudny robal powiadomił mnie, że zaczynamy dietę.
W związku z tym, że nie dostałem śniadania, nabyłem drogą kupna dwa pączki z ajerkoniakiem. Następnie wdrapałem się na 4 piętro bez windy, zjadłem pączki, zszedłem na dół i polazłem na górę. I dalej bez windy. Życie ciężkie jest. Pewnie wrócę do domu i w ramach diety nie dostanę obiadu... to będzie dieta cud... bo cud, jak coś schudnę, albo cud, jeśli przeżyję...
szabadabada
17 lutego 2014, 10:50O matko uśmiałam się :D Niezła dieta, takie pączusie na złość robalowi ;p życzę nie-zdychnięcia!