Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
ZNowu kicha dietowa.
15 maja 2009
Jak to ze mną jest naprawdę?zastanawiam się,bo jeśli chodzi o początek mojej diety starałam się być skrupulatna,dokładnie ważyć posiłki,stosowałam się do godzin i ćwiczyłam solidnie,nawet jak to było po 23,30.
Nadal staram się ważyć,ale nie zawsze wychodzi.W pracy jak jest ruch to minie godz.posiłku,a potem można się z głodu rzucić na byle co.Najgorszym utrapieniem jest to że pracuję przy jedzeniu i robiąc np.śniadania zdarza mi się wciągnąć frankfuterki (ok 100-150g)a one do dietetycznych nie należą.Wczoraj tak miałam i co?Waga się zemściła-ranopokazała88,5-o całe 0,4kg więcej.Już wieczorem to czułam,że tak będzie,bo o 23 było 89.3.Trzeba się zawziąć bo miałam świętować -20kg w ten weekend,przez wolne,a tu klapa.88 nadal na horyzoncie.
Mimo wszystko świętuję,ale nie jadę w góry jak sobie obiecałam.Muszę jutro osobiście złożyć życzenia mojej chrzestnej matce(biedulka leży już 4 lata złożona chorobą)Telefoniczne zaliczyłam ,bo urodzinki miała wczoraj ,ale ja pracowałam-szkoda,bo okazało się,że była kuzynka z Czech,a jutro rano już jedzie.
Wczoraj jadąc do pracy stanęłam samochodem wcześniej a potem marsz piechotą-trochę z przymusu bo zamknęli ulicę przy której jest mój hotel-można dojechać skrótami,ale ja wolałam się przejść-odkryłam,że niedaleko mojej pracy jest śliczna fontanna i kiedyś wybiorę się tam wcześniej,żeby ją zobaczyć z bliska.
Oby w niedzielę była słoneczna pogoda tak jestem spragniona słońca.
Jeszcze sobie coś wymyślę,żeby sobie sprawić radość,a jak wyjdzie to opiszę.
Od poniedziałku spalonych kcal głównie na basenie+marsz do pracy i z+koszenie dużego trawnika przed domem=2850kcal
frodobeat
15 maja 2009, 20:11Odruch - żarcie w ręku i do buzi jest najgorszym do opanowania bo nabytym wcześnie, już w dzieciństwie. Podziwiam ten Twój zapał do pływania, buziaki