Dziś tak planowałam czas w pracy aby nie robić tak dużych przerw między posiłkami. Suma summarum zjadłam tyle co nigdy przez te 7,5 h ;-)
Nawalali się ze mnie w pracy, ze co to za dieta bo jem jak nigdy...Tak to stereotypowe myślenie. Kiedyś jadłam około 5.00 potem jak pacjenci przynieśli jakieś łakocie to z tego głodu potrafiłam pochaniac je łącznie z opakowaniem ;-) To był duży błąd. A jak nie jadłam przez tyle godzin to po przyjściu do domu już w trakcie przygotowywania obiadu potrafiłam ogolocic pół lodówki..
No więc dziś od rana jem jak świnka i paradoksalnie wiem, ze będę chudnac :-)
6.15 dwie kromki z humusem, polędwica i papryką
9.00 jogurt bio z gruszką
11.00 mała kanapka z humusem polędwica i papryką.
14.30 skromna porcja makaronu z mięsem i świeżymi pomidorami
Tu wklejam fotkę. Obiad zjadłam u mamy, pojechałam tam po córkę ( ma ferie) I zostałam poczestowana. Moja mama stwierdziła, że mi już całkiem odpieprzylo, ze robię zdjęcie tego mizernego talerza. Ale mnie to motywuje. Pewnie gdybym tego nie zrobiła nalozylabym sobie taką podwójną porcję. ...
15.30 kawa z mlekiem i łyżeczka cukru
O 17.00-18.00 planuje owsianke z pomarańczą i tyle na dzis
Ruch, zobaczę jak wyjdzie dziś w praniu. Szyja wciąż jeszcze boli ale już i w tej kwestii jest duży progres :-)
Jakoś mi dziś wesoło na duszy, wierzę że będzie dobrze. Wreszcie zaczęłam wierzyć, ze to może się udac!!! Zajebiste uczucie :-) :-) :-)
angelisia69
26 stycznia 2017, 03:18niech mowia co chca,ty pracujesz na siebie i dla siebie ;-) jednak i tak wydaje mi sie ze malo jadasz
Freeedom
26 stycznia 2017, 16:45Angelisia kurczę masz pewnie rację, ale nie mam koncepcji jak przeorganizowac dietę. Dziś jadłam chyba jeszcze więcej I czuje się nabita jak bak. Dopiero o 20-21 zjadłabym coś konkretnego. Ale że chodzę spać około 21.30-22.00 to jestem już grzeczna...