Przez ostatnie 3 tygodnie miałam problemy żołądkowe i prawie wogóle nie ćwiczyłam, dietę względnie trzymałam (starałam się nie przekraczać 1500 kcal), ale niestety waga stała w miejscu(ewentualnie bujała się miedzy 60kg a 61kg). Zostały mi mniej więcej ostatnie 3 kilogramy do zrzucenia (obecna waga 60,3kg -> idealna 57 kg). Myślicie, że dam radę? Planuje przez 6 dni w tygodniu codziennie ćwiczyć rano 30 min z chrisem oraz wieczorem godzinkę kardio na siłowni (zumba,bieganie,orbitek,rower), do tego dieta 1500 kcal, a w niedziele 1300 kcal( w tym kawałeczek ciasta). Dam radę, myślice, że jest to możliwe?
Dzisiejsze menu - coraz więcej warzyw, od jutra wprowadzam owoce
śniadanie - skibka chleba z powidłami, pół skibki z nutellą (niestety w domu było tylko białe pieczywo :( )
II śniadanie - batonik zbożowy i szkalnka wody truskawkowej
obiad - makaron ze szpinakiem z kukurydzą,oliwkami i słonecznikiem
powieczorek - 5 kostek ptasiego mleczka - wiem, nagrzeszyłam :(
kolacja - duszony ziemniaczek z masełkiem i fasolka szparagowa
RAZEM 1300 kcal
Aktywność fizyczna
30 min z Chrisem - po 10 dniach przerwy mam w udach - ałć, ale zrobiłam 15 pompek :D
I zapraszam do zagadki z kalorycznością batoników
FlorentynaKonstancja
10 kwietnia 2016, 21:46Przez ostatnie tygodnie większość tego dco zjadłam lądowała w toalecie (biegunka+wymioty), często więc prawie nic już nie jadłam po 16 bo nie byłam w stanie czegokolwiek przełnąć, bo tak mnie mdliło, bałam się też że jak zjem coś innego niż węglowodany (sucha bułka,ryż) to spowrotem wyląduje w toalecie. A dużo cukrów prostych - cóż, z czegoś musiałam czerpać energię, a z tego było najłatwiej. Poza tym pewnie jak same wiecie, w czasie choroby trudniej utrzymać silną wolę, więc jak tylko czułam się nieco lepiej moje ciało po prostu krzyczało o cukier, bo było tak wykończone