Wczoraj, melduje, na rowerek wieczorem siadlam mailam szczytny zamiar jechac 15 min zeby dzis jechac 45. Ale jakos tak mi milo szlo, jechalam slabym tempem, ale na celu mialam by nie zsiasc z rowerka wiec wzielam jakas poczytajke i tak sobie tempem slabym dojechalam do 25 min. przyszedł mąż i zaczał cos opowiadac wiec dojechalam do 45. Niezbyt mi sie chcialo jechac te ostatnie 20 minut ale trzymalam fason;-)
notabene rower z jednej strony jest wygodny (za oknem snieg u nas warszawski i mokro, na pewno nie pojechalabym nigdzie w deszczu ze sniegiem, co caly dzien z malymi przerwami) no i cieplo i mozna sobie nieszkodliwy filmik wrzucic albo sluchac czegos, z drugiej strony motywuje widokiem brzucha wiszacego...
wiec biore sie za diete i grzecznie wracam bo wiosna, wiosna...
mnie osobiscie nic tak nie motywuje jak sukcesik
angelisia69
2 marca 2016, 13:32to zapraszaj czesciej meza do rozmow jak jezdzisz :P