... tak powiedziała Vivian.
no wiec ma racje, jesli chodzi o mnie, a jestem pewnie tak oryginalna jak wszyscy.
W domu nerwowo i nie chce sie dac wkrecic, bo mi to bardzo bardzo latwo przychodzi. Poza tym jak jestem zestresowana to jem,
Wiec postanowilam ze narazie dieta za chwile, ale jezdze codziennie na rowerku i dzis tez 45 minut. Jezdze rano bo tak naprawde jesli uznaje ze jest duzo do zrobienia i mam zaleglosci (co jest faktem) to wieczorem albo padam, albo komus przeszkadzam, choc rowerek nieglosny wcale. Wiec na pewno potrzebuje jezdzic rano bo wtedy mam lepszy dzien i odrazu sie czuje spokojnie no i poczucie ze cos zrobilam. Zwlekam sie z lozka pije wode i jezdze. Pierwszy raz sie udalo z przejecia ze jest rowerek. Drugi raz z atrakcyjnosci i dumy a trzeci juz tzreba bylo sie postarac. Czwarty tez. Dzis wsiadlam troche z poczucia winy - wczoraj postawiono przed nami talerz z ciasteczkami domowej roboty i uległam - nie trzeba bylo jesc czterech. Ale uznalam ze jezdze chocbym sie obzarla, tak w dwie szuflady wkladam jezdzenie - do drugiej diete. bo jak zaczne przestawac bo cos zjadlam, to musialabym za czesto przerywać. Tez sie tak pocieszam ze jak bede ciagle jezdzic bede mniej nerwowa i bedzie mniej kompulsywnego jedzenia.
no wiec powtarzam sobie a propos ciasteczek ze jezdze nie tylko dlatego ze sie odchudzam ale i dlatego ze
1. lepiej sie czuje
2. jestem mniej nerwowa
3. mam czas dla siebie
4. jestem silniejsza
5. jestem dumna z siebie
to tak jakby sie okazalo ze nie chudne
wiec dzis jechalam 45 min nieco wolniej w sensie nie blizej 20 ale powyzej 15 bo zaczelam czuc kolano.
ciesze sie ze jechalam te 45 min
narazie