No więc Gratiss miałaś rację, powoli przestaję być wielorybem. Dziś byłam zaskoczona, że w sumie choć oczywiscie to nieobiektywne, miałam poczucie, że od wczoraj dość dzielnie, choć nieidealnie sie sprawowałam, to jednak schudłam te ciut po diecie i gimnastyce i spacerze, moze nie na Seszele, ale ten kwadrans psi był. No i okazało się, ze nie schudłam na wadze. Ale zmieściłam sie bezstresowo w jasną spódnicę, w którą jeszcze w połowie grudnia nie bardzo, a potem była opięta niemiło. Teraz odruchowo wsadziłam w nią bluzkę i okazało sie, ze dobrze wyglądam, serio!!! NIe w sensie, zebym wyglądała jak Patisonek, ale jak na moje ostatnie wersje...
No więc, lekko sie zdziwiłam. Waga stoi, jasna spódnica w sam raz. NIe rozumiem, ale dieta dalej i ćwiczę dalej. No dieta niedzielna trudna bo goście przychodzą z ciastami, rodzina domaga sie posiedzeń jedzeniowych i dań różnych, ale - po cichu wam powiem, ze jeszcze dwa dni i wszyscy pójdą do pracy i szkoły, a ja biorę sie wtedy za żelazne przestrzeganie diety i żelazne gimnastyki z panem DJ i paniami o świetnej figurze, które po kolei biorą sie za mnie.
I czuję sie lepiej, jestem lżejsza psychicznie, lżejsza fizycznie, sama dla siebie milsza i świat jest sympatyczniejszy niż był. Naprawde. To wszystko nie tylko ze względy na niecałe 6 kg. Samo ruszanie sie, regularne, miłe poczucie że coś mogę ze sobą zrobić (słowo, to wcale nie było takie oczywiste, w końcu już próbowałam schudnąć), bardzo mnie podnosi. Jestem ciekawa co dalej ze mną i z moim życiem, bo stałam sie tez spokojniejsza i pewniejsza siebie, a będzie lepiej, tak to teraz widzę.
serdecznie, wszystkim, za wsparcie i towarzyszenie, to miłe grono vitaliowe, które przyjmuje, ze poza byciem kimś tam jesteśmy tu i teraz kobietami które potrzebują schudnąć. Potrzebują, choć moze czasem nie chcą, moze czasem chcą, moze czasem chcą zbyt moze szybko i nierealnie (wczoraj czytałam coś o pani, która zamierza ćwiczyć 4 godziny dziennie jedząc tylko suszone jabłka), moze czasem ciągle zrzucają na później, niektóre mają do schudniecia niewiele, inne dużo, jak ja, ale wspieramy sie i to jest piękne, bo ja chudnę mało dostrzegalnie dla otoczenia, ale odczuwalnie dla mnie samej.
Pszczolka000
4 stycznia 2015, 22:52Odchudzanie jest według mnie na tyle trudne, że zmienia nasz tok myślenia i światopogląd. Wymaga od nas silnej woli przede wszystkim, ale też systematyczności, zmiany nawyków, asertywności wobec tych, którzy namawiają nas na grzeszki i planowania, bo przecież mając pełny dzień roboty trzeba znaleźć czas na ćwiczenia, czy dłuższe gotowanie. Oczywiście to nie wszystko czego uczymy się odchudzając, ale to chyba takie najważniejsze jakie przyszły mi do głowy teraz ;). Odchudzając się zmieniamy się nie tylko fizycznie, ale też psychicznie ;). Ja mam za sobą 6,2 kg i też wizualnie tego nie widzę, ale widzę po ubraniach, że już tych kilku centymetrów brakuje ;) Powodzenia ;)
Florentinaa
4 stycznia 2015, 23:35No właśnie tez tak to odczuwam, duzo zmian na pozytywne, ale niełatwych najczesciej bo przyzwyczajenia no wiesz... Dzieki!
Pszczolka000
4 stycznia 2015, 23:38No właśnie, walka z przyzwyczajeniami to chyba najgorsza sprawa ;P
EwaFit
4 stycznia 2015, 19:50Fajny wpis. Też tak myslę. Zmieniając nastawienie do życia i diety odchudzamy się zarówno fizycznie ale też mentalnie pozbywając się niewłasciwych myśli :)
Florentinaa
4 stycznia 2015, 23:34Dzięki bardzo. Widzę, że właśnie powoli w tym kierunku siebie posuwam