Nigdy wcześniej nie miałam żadnej diety ani jakoś specjalnie nie przywiązywałam wagi do tego, za to (nad)waga przywiązała się do mnie, aż za bardzo ;)
Nie jestem maniakiem sportowym. Ogólnie nienawidzę fitnessu, nie ogarniam tych choreografii, nigdy nie nadążam, zamiast lewej nogi podnoszę prawą, one już skaczą ja jeszcze łokciami na macie...bleeee! Za to jeśli już... jestem fanką siłowni, pilatesu i jogi Ashtanga. Nie potrafię pływać :( Raczej leniwa niż ruchliwa do tej pory... Kanapa to mój ulubiony mebel w domu.
Czasem jem, czasem nie... zapominam o tym często w ciągu dnia ale śniadanie zawsze musi być ( prawie codziennie owsianka z orzechami na mleku). Rzadko gotuję coś konkretnego, chociaż potrafię nie mam na to zbytnio czasu lub po pracy po prostu już mi się nie chce. Najczęściej jem w "przelocie". Chlebki, drożdżówki, jogurty owocowe, banany, kisiele i inne śmieci. Raczej słodkie niż słone. Ciasta, biszkopciki, ptasie mleczka, czekolady, pączki ptysie. No i chińszczyzna :) Makarony. Lubię mięso.
Prawie w ogóle nie piję wody, czarna herbata - litrami, a jeśli już woda to z domowym sokiem. I Piwo :) Uwielbiam piwo.
Czytam to w poszukiwaniu błędów ortograficzno- stylistycznych powtórnie i uświadamiam sobie, że NIGDY przez ostatnie 8 lat życia nie zastanawiałam się nad tym co ja tak naprawdę robię... i co za śmieci jem. Tak więc oto jestem, kanapowy potwór z dwudziestokilogramową nadwagą i z myślą, że warto by coś wreszcie zmienić w tym przykrym kręgu śniadanie-praca-sen. Może tu znajdę prawdziwego kopa do działania.
Pozdrawiam !
zielona_glinka
2 lutego 2017, 19:41Jest dobrze bo jest materiał do pracy :D Przede wszystkim zainwestuj w diete vitali jeśli moge ci polecić. Naprawde jest wygodna, smaczna i woógle, problem w tym że jeśli pracujesz to trzeba przygotowaywać posiłki :/ ja obecnie mam prace od 9 do 16 i nie moge wrócić do domu bo jestem w terenia ale daje rade z dietą, także tobie tez sie uda. Nie warto na własne ryzyko próbować diet kapuścianych, ducana i innych badziewi bo to tylko wyniszcza organizm. mało tego z dieta vitalii możesz chudnąć nawet kg tygodniowo nie ćwicząć :P ja tak robiłam przez miesiąc i schydłam było widać :D
BozaKrowa
11 stycznia 2017, 23:05Ojej, jakbym czytała o sobie- tylko zamiast dwudziestu kilo nadbagażu mam koło pięćdziesięciu ;). Dasz radę. Mocno trzymam kciuki :)
Fit&Sexy
12 stycznia 2017, 07:44Trochę mi jednak łatwiej z myślą, że nie jestem jedynym takim leniuchem w tym kraju ;) I ja za Ciebie trzymam kciuki :)
BABIBU
11 stycznia 2017, 12:45Ooo matko !!! już myślałam że ze mną jest coś nie tak. Mam dokładnie tak samo :) NIENAWIDZĘ fitnesu . Wszystkie idą w prawo ja w lewo i obijam się o każdego jak dziecko we mgle. Na początku zawsze jest ciężko, Moim zdaniem jeśli zrobisz dobry plan to już połowa sukcesu potem wystarczy się go tylko trzymać :) Powodzenia
Fit&Sexy
12 stycznia 2017, 07:47ufff.... w takim razie antyfitnessowa bratnia dusza :) Plan musi być dobry i przy okazji korzystny finansowo ;) podwójne wyzwanie mam przed sobą :) dobrze że marchewki są tanie :D
polihymnia
11 stycznia 2017, 12:29każda z nas kiedyś zaczynała;)
CookiesCake
11 stycznia 2017, 12:24A ja bym ograniczyła a nie wywaliła. Tak naprawdę nawyków swoich nikt nie jest w stanie zmienić na 100% a raz na jakiś czas piwko czy coś słodkiego nikomu nie zaszkodzi. Trzeba pamiętać, że wszystko jest dla ludzi,ale z umiarem, ja się tego trzymam i mi wychodzi ;)
ola811022
11 stycznia 2017, 13:03Rozumiem, że jak już schudnę to mogę sobie pozwolić na piwko od czasu do czasu ale jak mam zamiar schudnąć sporo to czemu go nie wywalić? Przecież to puste kalorie. Takie potakiwanie i przyzwolenia spowolnią chudnięcie co za tym idzie frustracja i błędne koło!
CookiesCake
11 stycznia 2017, 13:40Ale odchudzanie nie może być katorga bo człowiek szybko da sobie spokój.. Zależy kto ma jakie cele, mi się nie spieszy i nie zamierzam wyrzucać wszystkiego co lubię ale jest zakazane bo jestem na diecie.. Raz na miesiąc zawsze sobie na coś pozwalam a kilogramy i tak lecą
Faina
11 stycznia 2017, 15:58Zgadzam sie, ja jak nakladam sobie ograniczenia to mam wrazenie, ze zyje w stresie, a co jak mnie najdzie ochota? I co gorsza jak juz najdzie to walcze z soba, czesto gesto i tak przegrywam i cos 'zakazanego' zjadam, a potem kilka dni wyrzutow sumienia itp. Wole cos po prostu zjesc, pocwiczyc wiecej tego dnia i dalej do przodu!
Fit&Sexy
12 stycznia 2017, 07:50W sumie, dziewczyny, poruszyłyście temat nad którym się nie zastanawiałam w ten sposób. Bo byłam pewna że jak dieta to pożegnanie na wieki wieków z takimi przyjemnościami... ale to faktycznie na dłuższą metę może być frustrujące. Zobaczę, spróbuję się powstrzymać i sprawdzę efekt :)
ola811022
11 stycznia 2017, 11:49Ja bym na pierwszy ogień wywaliła piwo i słodycze :)