sposobów jest wiele:
1. LUSTRO - najlepszy motywator - jak widzę te fałdki i galaretki to mi się trochę płakać chce, ale potem biorę się dalej do pracy
2. Spodnie - te z początku odchudzania - tak fajnie spadają, że widzę, że ma to sens
3. współpracownicy - ale pani chudnie...
4. dzieciaczki - mamo, Ty jesteś najpiękniejsza i do tego jest buziak albo przytulas. A wiecie, jakszczerze jest to powiedziane? Jak mogłabym nie uwierzyć.
5. zdjęcia z zeszłorocznych wakacji i z obecnych - jest różnica na plus, ale też widać ile jeszcze spalania przede mną.
6. czasem mąż-niemąż - chuda jesteś, daj spokój
Jakoś leci dzień po dniu.
czasem mam tak, że wydaje mi się, ze naprawdę przegięłam z jedzeniem. Siadam , liczę uczciwie kcal i wychodzi 1600-1800. I to jest też fajne, że jakoś samo się tak trzyma.
Pozdrawiam Was Kochane i mam nadzieję, że we wtorek napiszę, że ważę mniej.
Jutro pewnie nie, boo jak wyjdę z pracy to polecę się przebrać, żeby z dzieciakami na rozpoczęcie roku trafić, potem Małego trzeba będzie z przedszkola odebrać po pierwszym dniu i przeleci, ale we wtorek rano - ważenie.
torciktola
6 września 2013, 11:24Dzieci są szczere i zawsze mówią to co myślą.Pozdrawiam:)
Ankrzys
1 września 2013, 17:30Jeszcze więcej motywacji i powodzenia
Subtle
1 września 2013, 14:11Mnie najbardziej motywują własnie zdjecia ;)