Witajcie Szczypiorki Moje
To już trzeci dzień mojej diety. Mimo iż ważenia mam w każdy piątek, nie mogłam się oprzeć pokusie postawienia swoich dwóch platfusów na moją piękną, czarną, zgrabną wagę.I wiecie co Wam powiem? Jest nadzieja.
Wczoraj zebrałam się w końcu w sobie, założyłam swoje różowe adidaski i przystąpiłam do ćwiczeń z vitalią.No to lecimy...Najpierw rozgrzewka...Pierwsza pozycja, co ja tu widzę?Oczy mi wyszły z orbit.DZIEWIĘĆ powtarzam DZIEWIĘĆ minut biegu bez przerwy?
No nie ma szans.Przygotujcie mi już nekrolog...A jednak, dałam radę!I jestem z siebie bardzo dumna! Wiem, że jedni biegną przez godzinę bez przerwy, drudzy uczestniczą w maratonach ale z moją kondycją...uwierzcie mi.To dla mnie jest jak Mount Everest.
A oto wczorajszy jadłospisik:
20.08.2017 r.
Śniadanie:Kanapki z pieczywa pełnoziarnistego, z szynką, rzodkiewką i ogórkiem kwaszonym
Obiad: Spaghetti z makaronem pełnoziarnistym i mieloną piersią kurczaka
Podwieczorek: musli z jabłkiem i cynamonem
Kolacja: Frytki z marchewki z sosem tzatzyki
Tyle u mnie, lecę czytać co tam u was.
Buziaki
Ferox96.