Od dziś wolne:) Aż do samiutkiej niedzieli! Za parę godzin wyjeżdżamy nad morze i w ostatniej chwili czytam pamiętniki i ładuję swoją motywację, aby nie ulec jakimś słodkościom na wyjeździe. Calutką noc lało i leje nadal i trochę się martwię, czy aby tam na miejscu będzie spokojniej? Tak bym chciała sobie pospacerować przynajmniej po plaży bez parasola!
A ze zdrowym odżywianiem na razie ok. Muszę baaaardzo jednak popracować nad porami posiłków i jedzeniu 5 razy - do tej pory to zazwyczaj między 9:30 a 11:30 jadłam w pracy kanapkę, później obiad w domu (14-15) i czasem kolację, ale rzadko (ok. 18), bo po obiedzie zapychałam się słodkim albo czipsami i już wieczorem nic mi się nie chciało .... a tu widzę, że wszyscy radzą 5 posiłków - wypadałoby więc przed pracą coś zjeść jeszcze (ale to jest tak super rano!!!), kolacje przesunąc na 19, a o 17 jakąś przekąskę ... Muszę jakieś nawyki wyćwiczyć i zaplanować to sensownie i później TYLKO się tego planu trzymać :) Brzmi prosto - ha ha!
Moim plusem jest brak łaknienia wieczorami i nocami, a minusem chęć na słodkie i niezdrowe słone przekaski w godzinach 13-17! Chyba na tym się najpierw skupię ... Pochwalić się musze, ze od 6 dni nie tknęłam nic słodkiego! NIC A NIC! Wczoraj zajrzałam do paczki z czipsami (jakies resztki się ostały) i nawet już sięgnęłam "tylko po jednego", ale ręka sama odskoczyła - dobra ręka, dobra ;) A tej paczki nie wyrzuciłam, aby pokusę usunać z pola widzenia, bo moze mi trening potrzebny. Trening typu - widzisz, ale nie tykasz? ... I takie to pierwsze dni mi upływają na reorganizacji żywienia i myślenia...
Dziś wpadł mi w ręce ironiczny poradnk dla odchudzających się ... niby ironia, ale jaka prawdziwa ...