No lubię, no...
Bo to było tak...
Byłam u kuzynki i ciotka zrobiła pierrrrrogi. Takie złe, niedobre, okropne, perfidne pierogi ruskie. Ale za to jakie pyszne! (ślina na brodzie...). Zjadłam 4 szt. (słownie: cztery solidne sztuki) i na Vitalii zaświeciło się na pomarańczowo. Ale że jestem w fazie spadku, to raz w tygodniu mogę. Czyli mogłam. Czyli, że wszystko okay... Ale te wyrzuty sumienia... Ale one były takie pyszne... :P:D.
Ale nic to. Już po wszystkim. Zresztą, nadrobiłam resztą dnia, bo w sumie przez cały dzień zjadłam niecałe 1000 kcal, czyli 20,5 VP. Ja tam głodna nie jestem, czuję się dobrze... nawet lepiej niż jak się napcham byle czym (czyżby skutek uboczny diety - endorfiny i szaleństwo?!). Tak więc, dieta jest kontynuowana, nawyk orbitreka cały czas wprowadzany - w sensie, że co wieczór tuptam 200 kcal. Nie robię więcej, bo mój orbitrek du*y nie urywa i generalnie słaby jest, więc nie ma co szaleć. Ale jeszcze na tym fitnessowym czymś tam śmigam i brzuszki ciskam, więc zawsze to jakiś ruch :).
Historia z wczoraj: Wieczór, ok godz 19.00. Tuptam wieczorem na orbitreku, ustawiłam go koło okna i włączyłam sobie telewizor, co by raźniej mi się tuptało. Patrzę przez okno, a tu facet śmiga za oknem na świeżym powietrzu. Widziałam, że lico swe podniósł i spojrzał na moje okno. Mogę się założyć, że się śmiał, a przynajmniej uśmiechnął... No niby mogłabym pobiegać na dworze, ale tam zimno i samotno, a w domu telewizor i ciepełko... Swego czasu z bratem robiliśmy sobie cowieczorny spacer (4 km), ale już mu się nie chce ze mną chodzić, a samej nie mam motywacji. Niby tyle grubasów wokół, a nikt nie chce ze mną śmigać na spacer. A później jęczą, że grube kości, że taki metabolizm, że nie umieją schudnąć... aż żal tyłek ściska. Nie, to nie! Będę tuptać w domu, a pan na dworze się będzie ze mnie śmiał. Niech marznie, Menda :P.
Humor mi dziś dopisuje. Sukcesy w pracy. Dostałam podwyżkę (prawie 50%), pochwalili mnie, umowę podpisałam... no i w ogóle dzień udany. Panowie w pracy (moje dzieciaczki w wieku 25 - 56) zabawiali mnie rozmowami i żartami. Gaworzyli radośnie, gdy zapowiadałam im dyktando. Aaach, perfidna ja... :). Kocham tą robotę! ^^
Trzymajcie się, Kochane :-*.
czarnaOwca2014
14 stycznia 2015, 18:31Za mną chodzi zupa pomidorowa z normalnym makaronem :D Pychaaa :P
Whiff
14 stycznia 2015, 16:42Pierogi! Nawet nic nie mów! Zjadłabym :D
garfildus
13 stycznia 2015, 20:54Jako twój osobisty głos rozsądku, pragnę przypomnieć, iż zaczynasz spalać tłuszczyk dopiero po ok. 15 minutach tuptania na orbitreku :) czyli lepiej rzadziej, a dłużej :)
iva85
13 stycznia 2015, 20:04Uwielbiam pierogi ruskie:) Fajnie, że się ruszasz:)