Zabijecie mnie, ale... wczoraj z żoną naszło nas na czekoladę. I to nie na jeden kawałek. Na tabliczkę. Na głowę. I to nie tę 100 g. Tylko 300 g :P.
Tak więc wieczorem byłem po tabliczce gotowy puścić pawia od przesłodzenia, ale poszedłem spać (parę h po czekoladzie) szczęśliwy ;). Uznałem, że jednorazowe przyjęcie 1500 kcal mi strasznie nie zaszkodzi, o ile tylko to będzie naprawdę jednorazowy wybryk. I był.
Dzisiaj waga nie pokazała spadku (straszne zaskoczenie), wręcz przeciwnie - minimalnie przybyło, więc nie wpisuję statystyki. Zobaczymy jutro/pojutrze. Dzisiaj wieczorem chyba tylko saunę zaliczę, bo na rower za dużo deszczu (nie chcę się teraz przeziębić).
Jedzenie prawie standardowe - zacząłem dzisiaj od obiadu (bo wstałem o 13 :P) u teściów - choć zjadłem tylko kotleta + surówkę, ziemniaki zostawiłem. Później będą jogurty i serki. Może jakaś mała jajecznica, zobaczymy. Na pewno jednak nie będzie słodyczy :).
Miłego dnia wszystkim!