Dzisiaj rano waga pokazała 104,0 kg :D
Czyli w ciągu 13 dni spadłem o 6,5 kg :D. Ktoś tu w komentarzach pytał mnie, czy mój plan zgubienia ponad 10 kg w miesiąc to jakaś prowokacja - dobrze pamiętam? ;) Jedziemy cały czas do przodu.
Wczoraj były tylko 3 posiłki (nie miałem autentycznie czasu na więcej): na śniadanie 2 jajka na twardo, na obiad karkówka (tłusta, a co - w końcu w czymś witaminy też muszą się rozpuszczać ;) ) z ryżem i szpinakiem na mleku. Kolacja to serek wiejski z owocami.
W międzyczasie na rowerze 20 km (mało, bo miałem awarię - na ostrym podjeździe... odpadł mi pedał :P - okazuje się, że technik w serwisie źle dokręcił. NA szczęście miałem ze sobą narzędzia, to sam go na nowo przykręciłem i wyregulowałem przełożenia - strachu jednak trochę było, bo upadek z roweru przy ponad 30 km/h mógł się źle skończyć; skończył się jednym lekkim zadrapaniem :D ).
Dzisiaj ciąg dalszy diety + może rower później (wciągnąłem się chyba). No i właśnie zrobiłem sobie badania krwi: morfologia, próby wątrobowe, cukier i cholesterol. Dzisiaj mają być wyniki, więc może się nimi podzielę. Zobaczymy, jak wyglądają po 2 tygodniach wyniszczającej diety (tak niektórzy moją dietę nazywają; ja nazywam ją po prostu dietą).
Miłego dnia wszystkim!