Dzisiaj waga pokazała 107,6 kg. Nie jest tak dobrze, jakbym chciał, ale zważywszy na to, że wczoraj nie było roweru (pogoda i brak czasu ze względu na godzinną przerwę między końcem pracy a umówieniem ze znajomymi), a także biorąc pod uwagę zjedzenie przeze mnie połówki tradycyjnego gruzińskiego placka na kolację (celowo zjadłem tylko pół, wiedząc, że toto kaloryczne...) - to i tak jest ok.
Oczywiście nadal alkohol odstawiony, a w ciągu dnia się oszczędzam - tj. 4-5 posiłków, z czego 2 to jogurt albo serek wiejski, a pozostałe (śniadanie, obiad i kolacja) zwykle zawierają coś gotowanego/smażonego, ale w niedużych ilościach.
Rower spróbuję uskutecznić na trochę dzisiaj - póki jest słońce nad Kielcami ;).
Jutro mierzę w 107 - po prostu. Może się uda. Trzymajcie kciuki!
Blondynka94
1 września 2018, 15:07Powodzenia! Żeby to 107 wskoczyło