Dzisiaj waga pokazała... 98.6kg :D
Leciii :). Wczoraj wieczorem był stretching - choć nie tak męczący, jak zwykle; to była taka wersja jego light. Ale mimo wszystko 1,5h, nieźle się można było spocić, więc trochę wody odpłynęło, co przekłada się teraz na wagę.
Staram się trzymać diety tj. po prostu jeść mało a często. Powoli wracam do żywienia "normalnego" tj. czasem dostarczam organizmowi jakiś tłuszczów (np. w postaci plasterka sera do kanapki z jakąś wędliną drobiową). Czerwonego mięsa na razie nadal nie ruszam, ale zobaczymy, czy to się nie zmieni po rozmowie z gastrologiem.
W kwestii wyników - hm, bilirubina utrzymuje mi się ciągle na poziomie ok. 1,6-1,7, niezależnie od tego, czy ćwiczę, czy też nie (tj. jak ćwiczę to podskakuje, jak nie ćwiczę to nie spada :P ). Wszystkie za to pozostałe wyniki morfologii, lipidogramu, prób wątrobowych mam w normie albo z przekroczeniem (tylko w przypadku jednego parametru morfologii) rzędu 0,5%, czyli w granicy błędu pomiarowego.
Co ciekawe - po miesiącu diety cholesterol całkowity z 264 spadł do poniżej 200, trójglicerydy z 300 poleciały na 120:). HDL bez zmian, ale na poziomie znośnym, bo ok. 40 (powinien się podnieść po paru miesiącach ćwiczeń i biegania, jak do niego wreszcie wrócę). Tak czy inaczej - czuję się znakomicie z powracającą kondycją i wagą mniejszą o blisko 10kg.
Z newsów - od dzisiaj moje BMI pokazuje, że nie mam otyłości, a tylko nadwagę! :P
Zawsze coś ;)