Weekend to dla mnie czas na reset i naładowanie baterii do dalszej walki.
Stres ostatnich dni odbił się negatywnie na mojej wadze, czyli plus 300 g. Wszystko przez tonę słodyczy pochłoniętych w pierwszych dniach minionego tygodnia.
Od dzisiaj w moim domu nie ma słodyczy, nie ma słodkich napojów. Zapas stewii zrobiony, przepis na ciasteczka czekoladowe od dietetyczki zapisany. Zaczyna się walka z własnymi demonami.
To ile ciastek i czekolady wchłonęłam, uświadomiłam sobie dopiero po ocknięciu się ze słodyczowego ciągu. Dla mnie totalna przegrana.
Jak to się mówi: Padłeś. powstań. Jak sięgnęło się dna to teraz można już tylko płynąć ku górze.
Trzymajcie kciuki. W piątek pojawię się zdać relacje jak mi idzie.
Pozdrawiam.
Nina1985
12 września 2017, 21:08300 g to nic jezeli zjadlas tone. Powodzenia w takim razie, bądź dobrej myśli!