No cóż. Dzień dzisiejszy rozpoczęłam niemiłym odkryciem. Jutro wizyta u lekarza. Stres stresem ale odpuścić nie można.
I i II śniadanie mam za sobą. Odpowiednio płatki owsiane na mleku i trzy kromki domowego żytniego chlebka razowego z trzema plasterkami sera zółtego.
Na obiad rybka na parze z ziemniaczkami a na kolację jajeczka na twardo z kromką chlebka. w międzyczasie jakiś owoc.
Do tego ćwiczenia mięśni brzucha. Żeby ostrzej wziąć się za ćwiczenia potrzebuję sportowego stanika. Zakupiony na allegro w poniedziałek i nadal w sklepie na półce leży.
Jaki mam cel? Najlepiej by było żeby do wakacji zgubić te 10 kg.
I. Do Wielkiejnocy -5 kg
II. Do urodzin moich 18.06 kolejne -5 kg
Jak to mi się uda będę wniebowzięta. Nie liczę na większe spadki. Jak będzie inaczej to będzie super ale taki spadek chyba bardziej realny jest.
Muszę na spokojnie usiąść i rozplanować sobie menu na resztę tygodnia i zakupić co trzeba żeby potem nie lamentować że nie mam co jeść.