Nie zapeszając wszystko zaczyna się jakoś układać. Jutro idę na rozmowę w sprawie pracy do reserved, a od połowy kwietnia dodatkowo wracam do swojej ukochanej restauracji gdzie pracowałam już 3 lata. Najważniejsze dla mnie- to wyjść z domu i nie siedzieć bezczynnie. Wieczorem umówiłam się z kolegą na spacer. To mój dobry kumpel ze studiów, na I roku nawet przez jakiś czas spotykaliśmy się ale umarło to śmiercią naturalną. Czasami miałam wrażenie, że z jego strony później też był jakiś cień zainteresowania. Ale na początku nie mieliśmy szans przetrwać bo wiadomo.. studia, pierwszy rok, moje serce zajęła osoba która była "przebojowa"- a wiadomo że to co przebojowe, ciekawe i intrygujące nigdy nie jest nudne. Często zastanawiam się dlaczego nie udał mi sie związek z Nim? Tak naprawdę był jednym chłopakiem na którym mi strasznie zależało. Zrozumiałam to gdy jego już nie było... Z nikim nie potrafiłam tak normalnie porozmawiać jak z Nim... taka zwykła codzienność która nas otaczała była w jego ramionach piękna. Później często się spotykaliśmy i zawsze coś nas do siebie ciągnęło. No ale nic nie może trwać wiecznie, Jemu też znudziła się zabawa w kotka i myszkę. Związał się z dziewczyną i od tamtej pory w zasadzie nie mamy już kontaktu <chyba, że na temat zajęć> , cholernie mi tego wszystkiego brakuje, najbardziej chyba tych prostych rozmów. Ale może nic nie dzieje się bez przyczyny, może tak musiało być? Związek z Nim nauczył mnie bardzo dużo- zwłaszcza tego na czym taka relacja powinna się opierać- na przyjaźni. Przynajmniej u mnie , szybkie zauroczenia i motyle w brzuchu nie zawsze się sprawdzają- szybko mijają. A później nie zostaje już nic.
A Wojtek... Wojtek był zawsze obok, czasami miałam poczucie że spogląda na mnie troszkę inaczej niż na zwykłą koleżankę, ale jest typem bardzo spokojnego i nieśmiałego człowieka. Mimo wszystko jest bardzo pozytywną osobą. Cieszę się, że go w końcu zobaczę:)
Dieta: hm, trzymam się! staram się zdrowo odżywiać. Doszłam do wniosku, że diety cud nie zdają żadnego egzaminu. Owszem, mogę nie jeść przez kilka dni ale wtedy zawsze przychodzi wieczór gdy rzucam się na jedzenie. I słowo rzucam jest tutaj jak najbardziej odpowiednie- bo jedzeniem tego nazwać nie można. Jak sobie przypomnę ile potrafię podczas takiego napadu zjeść to jestem przerażona. Nie dziwię się, że tyle przytyłam. Teraz , staram się jeść racjonalnie- tzn 5 posiłków dziennie, no może 4. Ale zdrowe. Zrezygnowałam z dużej ilości węglowodanów. Nie jem pieczywa- przynajmniej na razie a mąkę zastąpiłam zblendowanymi nasionami słonecznika, dyni i musli.
Wczoraj dostałam zaproszenie na wesele, do mojego kolegi z dzieciństwa. 6 czerwiec- to stało się dla mnie jeszcze większą motywacją. Muszę wyglądać jak człowiek. Poza tym, czas wakacji to taki przyjemny, błogi czas- prawda, że zawsze dużo pracuję ale jestem też oprócz tego bardzo aktywna- przede wszystkim rower! Poza tym... góry góry! To co uwielbiam najbardziej:) No i kolejna motywacja- muszę jakoś wyglądać w stroju kapielowym - na pewno będzie nie jedna okazja żeby się w nim pokazać, tym bardziej że wybieram się z rodzicami i znajomymi na Sycylię!
menu na dziś:
śniadanie: omlet z dwóch jajek i zmikoswanych ziaren słonecznika, dyni i musli z 2 łyżkami jogurtu naturalnego i dżemu
II śniadanie: kawa z mlekiem
obiad: placuszki z cukinii z cebulą a do tego surówka z sałaty, jabłka, ogórka i papryki z sosem jogurtowo ziołowym
kolacja: jeszcze nie wiem
Teraz na bieżąco robię zdjęcia tego co gotuję- chcę uzbierać ich trochę więcej i wtedy będę automatycznie tutaj wrzucała.
Pozdrawiam Was gorąco dziewczyny:)
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.