W mojej pracy jest taka tradycja, że nowy pracownik przynosi słodkości... Kolektywnym wysiłkiem męskiej części mojego zespołu zostałam, więc zmuszona do przygotowania czegoś słodkiego...
Pomyślałam, a co tam... i oto mamy tłusty czwartek godzina 6.30, a ja właśnie skończyłam smażyć oponki... U mnie w domu na tłusty czwartek zawsze były oponki, nie pączki, nie faworki, tylko właśnie oponki... takie serowe... mmm pycha....
Zdążyłam już zjeść 3... na szczęście nie są takie bardzo kaloryczne jedna (waga 20g) to około 100 kcal.... dokładnie to policzyłam... więc nie ma tragedii... tylko takie słodkie śniadanko :)
PS Miałam kiepskie światło... i na zdjęciu nie wyglądają, tak dobrze, jak na talerzu...
foremka1977
12 lutego 2010, 13:12masz zaciecie;-) smazylas do niemal siodmej rano?! powinni cie ozlocic za te oponki w pracy;-)
CarolineAnne
11 lutego 2010, 21:42wow, jak zobaczylam dzisiaj tytul twojego wpisu o tym oponkowym szalenstwie pomyslalam: oj... niedobrze... czyzby oponka na brzuszku ewcineczki śmiała sie powiekszyc? a tobie chodzilo o oponki do jedzonka :D musze byc bardzo zmeczona jak tak sobie fakty dziwnie skojarzylam hehe :P
wodnik23
11 lutego 2010, 17:29mmm... pyszniutko wygladaja i napewno sa o wiele mniej kaloryczne niz paczki
Arletka85
11 lutego 2010, 11:13Wyglądają smakowicie:)
Dubi...
11 lutego 2010, 09:53Potocznie nazywa się to "wkupnym"... Z pewnością będą zachwyceni! Pozdrawiam, Dubi...
kinga2385
11 lutego 2010, 09:44hehhehe jaka jestem happy ze u mnie obedzie sie bez słodkości:)
lolamaniola
11 lutego 2010, 09:36gdzie??? :D