Ważę się na czczo - waga znowu ruszyła w dół :D 62,6 kg.
06.11.2014 r.
1. Godz. 8:40 kawa z cynamonem i imbirem.
2. Godz. 9:40 sałatka jarzynowa z majonezem, 2 plasterki pomidora oraz 2 łyżki wczorajszej kaszy gryczanej (a’la risotto).
3. Godz. 13:40 sałatka: garśc sałaty masłowej, ser żółty wędzony 6 plasterków, 4 plasterki pieczonej kaczki, pomidor, łyżeczka pestek słonecznika, 1/3 łyzeczki otrąb, cayenne, kurkuma, curry, polane 4 łyżkami jogurtu naturalnego.
4. Godz. 15:20 herbata zielona.
5. Godz. 17 (znowu) sałatka jarzynowa na bazie majonezu z jogurtem naturalnym (nie najlepsze połączenie ale w porcji kulku łyżek sałatki chyba nie zaszkodzi :)) do tego cayenne oraz 2 średnie ogórki kiszone.
6. Godz. 20:30 mały jogurt naturalny przed treningiem i 5 km biegu godzinkę później :)
To był chyba najgorszy wysiłek w historii, myślałam że nie dam rady. Mam wyzwanie listopadowe i muszę przebiec codziennie 5 km. Ostatecznie się udało :))))
7. Godz. 23:00 własny napój izotoniczny 0,75 ml wody, sok z cytryny (ja nie miałam dodałam jakieś pozostałości po cytrynie), ok. 1/5 łyżeczki soli, 4 łyżeczki miodu :)
100 brzuszków, plank i padam na pysk :D