Wraz z coraz wiekszą ilością słońca czuję jak wzrasta moja aktywność i chę do życia ;) Co prawda waga przeczy temu co mówię jakimś cudem- w ogóle nie maleje- ale coraz mnie w mam w ciagu dnia takich bezczynnych chwil... Sprzatam swoje mieszkanie, przy okazji rodziców równiez, jeżdżę na rowerze, chodzę na aerobic i w końcu powróciłam na basen. I muszę zaznaczyć, że to właśnie pływanie jest sportem, który najlepiej na mnie wpływa- przede wszystkim wydolnosciowo.
W tym momencie słyszę, ze sie zaczyna burza za oknem :)
Tak sie cieszę, ze jest już tak pieknie i wiosennie. W niedziele robiłam porzadki w szafach. Powyrzucałam stare ciuchy, wszelkiego rodzaju szerokie spodnie (bo wygodne), za małe koszulki (bo może kiedys...- aż w końcu wyszły definitywnie z mody) itp. Mimo to dokonłam zdumiewającego odkrycia- ubrania rosna i maleja wraz ze mną :) Najbardziej cieszę sie jenak, że wraz z wiosna moge ubierac się w wszelkie żywe kolory! W związku z tym, że dostałam premię w pracy- część mam zamiar przeznaczyć na jakieś fajne ubrania, w których będę radośnie wyglądać, a nie jak sary zmęczony grubas
Dość wczesnie w tym roku rozpoczęłam sezon rowerowy. Jednak coś czuje, że lada moment go zakończę. Nawet nie macie pojęcia jaki to horror jeździć nadmorską droga rowerową szczególnie w okolicach Sopotu! Hordy turystów spacerujacych wzdłuż i wszerz drogi rowerowej, nie pilnujących swych dzieci, yorków i pijanych mężów... O wypadek nie trudno :/ i zabiera to wszelkie uroki jazdy na rowerze- i to własnie na drodze do tego przeznaczonej. A to przecież poczatek! Ba sezon wakacyjno- letni sie jeszcze nie zaczął...
Oki, kończę. Burza szaleje, deszcz leje ( a dziś myłam u rodziców część okien- taka to złosliwa ta natura :))