Powoli, powoli, ale do przodu. W dwa tygodnie zrzuciłam raptem 0,5 kg, ale zawsze mogłam i nie zrzucić nic, prawda?
Za mna pracowity tydzień, ale że trzymam sie swoich założeń i planów- perfekcyjnie spełniony. Czyli- nie ma, że mi się nie chce, że zaraz, że za chwilę- robię co mam robić i nie narzekam. I od razu życie jest piekniejsze !
Dzis, jak to w sobotę- dużo planów- poczta, zakupy, świateczne przyozdabianie, a i jak pogoda dopisze- umyje chociaż część okien :/ Sprzątania za dużo nie mam, bo staram się robic to systematycznie.
Ponadto ostatnio żyje w związku z 3 czekoladowymi zającami i czekoladowym baranem ; ) Dookoła mnie także pełno czekoladowych biedronek, jajeczek itp. Mam taką slabość do tych światecznych słodyczy! Oczywiście- bez obawy- nie jem ich, później rozdaję je rodzinie, ale póki co chcę nimi nacieszyć oko :)
Mój kot od wczoraj jest jakis taki niewyraźny... Chory? Z dobroci serca pozwolilismy mu dzis spać z nami w łózku. W konsekwencji czego kot zajmował polowę łóżka i owiniety był całą kołdrą, a my z partnerem na drugiej połowie spaliśmy przykryci kocem :)) Kot wstał w dobrym humorze, my w nienajlepszym :) Ale czego nie robi się dla zwierzaków !
Pozdrawiam wiosennie!
lelilath
30 marca 2015, 10:460,5 kg zdecydowanie lepsze niz nic i tego nalezy sie trzymac! Wlasnie stalas sie moim prywatnym bohaterem! Jestes otoczona slodyczami i ich nie tykasz?? Godne podziwu! Z psami jest podobnie... rozpychaja sie jak moga na lozku, ale przeciez za to kochamy nasze zwierzaki :)
merykey
28 marca 2015, 13:37Ale ci zazdroszczę silnej woli. Ja to na pewno bym zeżarła te czekoladowe rzeczy. Nic nie mogę miec w domu. Pustka totalna w słodyczowej szufladzie musi być.
asiul123
28 marca 2015, 11:27Byle do przodu;) pozdrawiam kociaka;)