Dziś króciutko- jestem, trwam, ćwiczę, ograniczam jedzenie :) zaliczam wpadki (oczywiście wieczorami), ale nie poddaje się ! Czuję, że troszkę się "wstąpiłam", czuję sie lepiej i czuję, że musi mi sie udać!!!!
Wagi nadal nie mam - pomyślałam, ze może kupię sobie dopiero na Wielkanoc :/ Oczywiście oczyma wyobraźni widzę już jakiś mega wielki szok jak wejdę na wagę w kwietniu, tak, ta, widzę już ten spektakularny spadek :P Pozyjemy zobaczymy. Wcześniej byłam wręcz uzależniona od wagi i stawałam na niej codziennie, raz oczywiście skutkowało to uśmiechem, raz zaciskałam zęby ze zdenerwowania, bo oczywiście ważąc sie codziennie każda wieksza kolacja już się odbijała na wskaźniku...
Czyli podsumowując- nie jest źle, powróciwszy do ćwiczeń czuję kaaaażdy mięsień mojego ciała :) Będzie dobrze, musi być :)
PS. w przyszłym tygodniu są u mnnie w mieście targi ślubne :) Może zakup sukienki dwa rozmiary mniejszej będzie dobrą motywacją??? hehehe :)