Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
4/ nareszcie weekend/ ciągle pada/ steper?

I tak mi się nie chciało, nie chciało, a tu czwarty dzień zleciał :) Na razie nie jest źle. Aktualnie moim głównym problemem są dość spore kolacje  mniej więcej o godzinie 19... Plus jest taki, że nie mam wówczas chęci na podjadanie przekąsek typu chipsy czy coś słodkiego. Więc z dwojga złego wybieram sutą kolację niż przegryzki, które w konsekwencji przyniosłyby mi więcej kalorii... Oczywiście postaram się ograniczać kolację, ale wszystko w swoim czasie.

Wracając z pracy zmokłam dziś okrutnie. Deszcz lał  niemiłosiernie, a musiałam jeszcze zrobić zakupy, dotrzeć jakoś na tramwaj, a później jeszcze jak taka zmokła kura doczłapać się do domu. Zresztą cały czas słyszę jak krople deszczu uderzaja w prarapet za oknem... Jutro miałam w planach nordic walking po przepięknych lasach Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego więc liczę, że deszcz "wypada" się w nocy, a rano będzie OK :)

Ciekawość co do tego ile mogę ważyc (wiem, że i tak więcej niż poprzednio) zżera mnie wściekle, no ale cóż, na wadze kuchennej się nie zważe :/ W sumie rozglądałam się za steperem i w sumie lepiej chyba w to zainwestować niż w wagę. Od samego ważenia nie schudnę. Ale czy rzeczywiście steper daje rezultaty???

Jutro mam zamiar na obiad przygotować filety z pstrąga w sosoe koperkowym, zobaczymy jak wydzie, jeszcze nie robiłam... Dzsiejsze zakupy dokonałam na hali targowej i zdałam sobię sprawę jak bardzo żałuję, że w pobliżu mojego domu, nie ma żadnego targu czy hali... Warzywa, mięso i ryby z hipermarketu jakoś mnie nie kręcą... A świadomość, ze setki ludzkich rąk omacywały pomidory czy jabłka, które chce tam kupić jest przerażająca :/  na ryneczku wszystko wydaje się takie świeższe, lepsze ( i dwa razy droższe)... A może w sumie to też ściema?

Ok, rozpoczał sie weekend więc czas na wypoczynek. Herbata czeka,zaraz zmykam pod koc i poczytam coś odprężającego (obecnie czytam "Żołnierzy wykletych" a to napewno nie jest odprężające, więc chyba zdam się na czasopisma :P)

  • merykey

    merykey

    9 stycznia 2015, 21:23

    wieczorami mam największy problem z dietą. Ja nie wiem jak to jest ale najchętniej bym zjadła wszystko co w domu jest. Siedzę przy kompie i czytam Vitalie, żeby do lodówki nie pobiec. Echh... Miłego nordic jutro. Trzymaj się.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.