Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
w końcu ma CEL, a nie mogę wziąć się w garść... :/

W końcu mam konkretny jasny i przejrzysty cel- otóż od dwóch tygodni jestem szczęśliwą posiadaczką pierścionka zaręczynowego i oficjalnie jestem narzeczoną :) Zatem nic innego na myśl sie nie nasuwa, jak tylko spiąć dupsko i zabrać się za siebie, a jest zupełnie na odwrót!

Mam wrażenie, ze... Nie mam siły, aby podjąc walkę ze swoimi słabościami. mam wrażenie, że ... mi sie nie chce...

Uwierzcie- nawet sie nie hamuje jak mam na coś apetyt. Jedna wielka masakra. A to chipsy, a to czekolada, a to ciastko... i mimo poczucia winy wszystko laduje w mojej buzi, a nastepnie w żołądku, a nastepnie w dupsku i boczkach. Niestety dobrze nie jest.

Wdurzej mierze ma na to wpływ moja praca- znow 10-11 godzinny dzień pracy (taaa, nie, to nie sa platne nadgodziny, to jest "cichy nakaz" kierownictwa). Więc gdy o 18.00 lub 19.00 kończe pracę, to nawet nie zdąże na aerobic, ani nawet nie mam chęci na spacer, ani w ogóle na nic. Jem kolacje, kładę się pod koc, czytam książkę, słucham spokojnej muzyki, aby jakos sie odstresować i idę spać oczywiście w miedzyczasie podjadając WSZYSTKO co mi wpadnie w ręcę.

Ta nieszczęsna praca doprowadza mnie do szału, ale wiem, że ciężko bedzie znaleźć inną. Tym bardziej, że mając umowę na stałe moge bez problemu planować powiększenie rodziny juz od razu po slubie :)

Poza tym wszystko inne- ok, znalzłam w koncu biustonosz, ktore jest w stanie opanowac mój bujny biust i od razu kupilam sobie jeszcze dwie sztuki. I w końcu jakoś to całkiem fajnie wygląda.

No coż, wróciłam na vitalie, to i może znów zabiorę się za zdrowe i rozsądne odżywianie i zwiększona aktywność. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.