Nie mam powodów do narzekań na razie. Trwam jakoś w postanowieniach (z przerwami :) )- no ale trwam! Aktywność fizyczna też na zadowalającym poziomie, słodyczy nie jem (tydzień jak na razie, ale cel- 17.12.2014). W pracy trochę spokojniej, mam więcej czasu dla siebie, a więc nadrabiam zaległości książkowe, towarzyskie i zakpupowe.
Zrobiłam bogate zakupy w YR, gdyż ponownie maja świateczną kolekcję kosmetyków, zatem obłowiłam się w żele pod prysznic o zapachu pomarańczy z czekoladą i gruszki w karmelu :)) itp. Ponadto zaopatrzyłam się w 3 pary spodni zakupionych w Camaieu (mój ulubiony sklep)- nie zamierzałam kupić aż 3, ale tak świetnie na mnie leżą, ze musiałam :) Naprawdę ciężko jest mi znaleźć dobre spodnie- jak są dobre w pasie to nogawki są za szerokie (i wylądaja jak męskie :/), jak nogawki sie dobrze układają to w pasie są ciasne, albo w pasie są za krótkie, albo coś odstaje na wysokości kiezeni....Ech, masakra.... Aż w końcu znalazłam spodnie, które są jakby specjalnie na mnie szyte! nic nie odstaje, nic nie obciska, nic się nie wylewa ;) Coś musi w nich być, bo ostatnio w pracy usłyszałam komplement, że mi nogi schudły :) Hehe, jednak to nie dieta, a dobrze dopasowane spodnie czynią cuda :)) Odświeżyłam szafę, która wymagała odświeżenia dawno. Trochę kasy wydałam, nie planowałam tego, ale tyle oszczędzałam na sobie, że w końcu trzeba! A więc na liste zakupów nie wpadły tylko te nieszczęsne spodnie, ale też bluzki, legginsy,płaszczyk, żakiet, szpilki (moje pierwsze 30 letnim życiu- wstyd, co?), świetne wysokie kozaki na zimę (są wow!) i w końcu czuję się świetnie z samą sobą. Wiem, ze nie wyglądam perfekcyjnie, ale już kilka nowych i dopasowanych ciuchów sa w stanie poprawic mi humor i naprawdę nie chce mi sie już tylko użalać nad sobą, jak to tylko tyję i źle wygladam. Bo nie dość, ze gruba to jeszcze w ciuchach, które mają po 7 lat :/ A tak wczoraj robiłam zakupy i spojrzałam na swoje odbicie w oknie wystawowym i wiecie co? ładnie wygladałam! od momentu rzucenia palenia moja cera jest jednolita i ładna, regularnie uprawiając ćwiczenia moja sylwetka sie bardziej zbiła, nic mi nie faluje na brzuchu, włosy czeszę do góry lub upinam w koczek, moje ubranie nie wyglada jak zdjęte ze stracha na wróble... I co tam, że jestem na skraju nadwagi i otyłości- wygladam fajnie!!! Bardzo żałuję, że dopiero teraz do tego dojrzałam, że tu nie tylko chodzo o wagę, ale o całokształt. Ale lepiej późno niż wcale!
Mimo to w postanowieniach dalej chce trwać. Aby dopełnić całokształt swoich zmian- jutro idę na badanie krwi- cholesterol, trójglicerydy i hormony :) Zobczymy jak to wyglada po tej wewnętrznej stronie :)
Aaa! I ostatni zakup- koc z Home&You- jest taki piękny! I taki mily, ze normalnie moje ciało aż drży kiedy się nim przykrywam :) jest tak miękki i miły w dotyki, ze to się wydaje aż nie możliwe, że można cos takiego stworzyć :)
Ok, kończę swój dluuugi wywód i zmykam do kościła pomodlić się, aby jakoś wytrwac do kolejnej wypłaty :/
P.S. Do postanowień dietowo-sportowych dorzucam jeszcze jedno- co miesiąc coś nowego w mojej szafie, a co, nie należy mi się?:))
jamay
23 listopada 2014, 13:47Oczywiście, że się należy. Ja też staram się odświerzać szafę w miare mozliwości, bo bez sensu dbanie o siebie jak się źle czuję w starych czy ciasnych (hmm:P) ciuchach