Minął 12 dzień ćwiczeń. Waga drgneła do 79,1 kg, a więc zawsze coś- wielki skok to nie jest, ale powoli, pomalutku poskaczę sobie do celu :)
Poza tym chandra, którą odczuwam od dłuższego czasu dalej daje mi sie we znaki. Myslałam, ze spowodowane jest to wiosennym przesileniem, ale to trwa i trwa... W pracy znów dostaje w kosć, siedzę po godzinach i czasem płakać mi się chce z bezsilności. Może jakbym się w końcu poplakała to zeszłoby ze mnie to ciśnienie? Na razie próbuje wyładować się jeżdżąc na rowerze, ale to raczej tylko potęguje uczucie zmęczenia, które towarzyszy mi od dłuższego czasu... O tak, jestem tak mocno zmęczona... Pojechałam sobie dziś na rowerze na molo do Sopotu i jakaś taka melancholia mnie ogarneła... Gapiłam sie na to morze, niemoc mnie jakaś chwyciła... Ach, kiedy to minie?
A na domiar złego otwierałam nad stołem butekę kwasu chlebowego i ... spadła mi na ziemię!!! Kwas mam teraz dosłownie wszędzie! Kafelki, dywan i ściany... Wystrzeliło jak noworoczna rakieta :) Jakoś to zmyłam, ale i tak wszystko się klei...
No - to była taka wisienka na torcie mojego użalania się :)
wu_velvet
17 kwietnia 2014, 09:23A weź zrób coś niestandardowego! Jeśli możesz, weź jeden dzień urlopu w środku tygodnia. Środa wydaje mi się najbardziej bezsensownym dniem na urlop ;). Posiedź w domu, zrób sobie aromatyczną kąpiel, zjedz coś pysznego i nie ćwicz. Po prostu odpocznij tak jak lubisz i tego potrzebujesz. Na kawę skocz do Gdańska, spotkaj się z przyjaciółką. Stać Cię, żeby zrobić coś tylko i wyłącznie dla siebie. Luksus nie musi zaczynać się od 100 zł :)