Przeczytałam sobie swój wczorajszy wpis. i poprzednie. Czy ta wiecznie zmęczona, wciąż narzekająca dziewczyna to ja? Wciąż źle, wciąż niedobrze, wciąż waga do przodu. Tak być nie może. Jak na razie powzięłam sobie plan krótkoterminowy, bo do 1 października (ale oczywiście mam zamiar go przedłużyć), ale tak małymi kroczkami do przodu.
Przede wszystkim:
- zero fast foodów
-zero napojów gazowanych
-zero jedzenia po 19, choćbym miała paść z głodu
-i słodycze- ewentualnie raz w tygodniu, a tak to zero
Żeby postanowienia wprowadzić w życie zwiększę swoja aktywność- zaraz jadę kupić jakieś butki sportowe i karnet fitness- koniecznie dziś, póki mam chęć i motywację. Czasu coraz mniej, trzydziecha się zbliża wielkimi krokami, a jeszcze chcę być piekną dwudziestoletnią ( no może dwudziestoparoletnią :) Mam nadzieje, ze sie uda, że wezmę się w końcu w garść, ze będę żyć, a nie tylko egzystować jak do tej pory. Jak mi sie nie uda dotrwać- chetnie przyjme kopa w pupę, albo wiadro zimnej wody na łeb, w końcu muszę zrozumieć, ze tak nie można żyć. Narzekaniem nic nie wskóram. Od złości nie schudnę. Ale nie dam się tak łatwo. Lepiej późno niź później lub wcale :)
Boże daj mi siłę.
Amen
PS Przyłączy sie ktoś??? :))
Catherine92
12 sierpnia 2011, 19:41No i o to chodzi! Super, że zawzięłaś się w sobie. I oby to się utrzymało jak najdłużej. Zawsze możesz liczyć na mnie :* POWODZENIA! :*