Nie trzymałam się diety w niedzielę i dziś. Jadłam słodycze, cholerka. Zjadłam kilka śliwek w czekoladzie, 3 kawałki makowca, trochę galaretki z owocami i maleńki kawałek ciasta bez cukru - krakersy, niesłodki budyń i wiórki kokosowe. Jadłam żurek maminej roboty ze swojską kiełbaską, troche szynki, trochę śledzi, trochę sałatki jarzynowej i swojski pasztet z indyka i mnóstwem warzyw. Tak świątecznie. Dziś zeżarłam także pół paczki dużych cheetosów i wypiłam prawie butelkę wina, wiem, niepotrzebnie. Jutro już wracam do diety sd. O wodzie zapomniałam. Ale za to w niedzielę zrobiłam sobie spacer - prawie 3km, a dziś miałam trochę biegania za kurkami, bo źle zamknęłam rodzicom furtkę i się po wsi rozlazły :P Ciężko mi było trzymać dietę jak rodzice nie mieli odpowiednich składników, miksera, wagi kuchennej.. Poza tym święta i wszyscy jedzą takie pyszności.. Nieprzetworzone w większości, bo swojskiej roboty i jajca i wędlina i warzywa. Także uważam, że i tak nieźle. Jutro już wracam do sd, obiecuję to sobie i wam. Mam nadzieję, że na wadze się to nie odbije... A w ten weekend kolejny cheatday, bo te zakichane wesele. Mój luby dostał w święta ostrego bólu brzucha, chyba jednak wyrostek.. To ostatnie święta spędzone oddzielnie - mam nadzieje, bo stwierdziłam, że przecież za tydzień jadę do niego i przyszłych teściów, a na majówkę planujemy poznać rodziców. To dopiero będzie masakra:P
A wam jak święta minęły?
mtsiwak
18 kwietnia 2017, 06:09A ja sie schizuje ze zjadlam talerz zurku bez chleba, jednego zajaca z czekolady i wypilam 3 kieliszki soplicy pigwowej w trakcie swiat...