Hmmm czytam wpisy dziewczyn, które ważą te 65 kg i jęczą, że chciałyby 55 i się odchudzają... Pierwsza myśl? Jezu, przecież one są szczupłe, czego one narzekają? Matko, to ja ostatnią najmniejszą wagę jaką pamiętam że miałam (72kg) to było w gimnazjum podczas tego niefajnego klasowego ważenia u pielęgniarki... A co dopiero 65! Ale hola hola! Za chwilę się opanowuję i sobie myślę. Kobieto Ty masz 140 prawie i myślisz innymi kategoriami, nie pamiętasz jak to było kiedy miałaś kolana... Kiedy widziałaś swój pępek... One mają inne myślenie, bo po prostu są szczuplejsze OD CIEBIE, ale też źle się czują jak przybrały te 5kg. Mają problem! Te 5 kg też ciężko im zrzucić! Ty po prostu masz ich więcej do zgubienia... Duuużo więcej....
No i teraz nasuwa się pytanie. Czy jeżeli już 75 kg to dużo, nadwaga itd, to czemu do cholery już w gimnazjum nie było stanowczej reakcji!? Czemu moi rodzice pozwolili mi dalej nabierać ciała? Czemu zamiast mi pomóc okazywali mi tylko brak akceptacji? Czy doprowadzanie dzieci do takiego stanu nie jest przypadkiem zaniedbaniem? Kurdę jak tak na to patrzę - jest! Wyrządzili mi ogromną krzywdę. Bo co ja mogłam jako 14latka? Nie zapisałabym się do lekarza. Nie poszłabym do sklepu po zdrowe zakupy, bo nawet nie miałam w sumie kieszonkowego... Nie gotowałabym dla siebie tylko innego jedzenia, bo z czego i za co? I kto by mnie tego nauczył? Byłam dzieckiem do cholery!
Może paść pytanie - ok, wtedy to wtedy, ale od prawie 10 lat jesteś już pełnoletnia, już wcześniej mogłaś coś z tym zrobić, a nie tylko biadolić i dalej tyć... (już na studiach miałam setkę)
Ale ja dalej nie pracowałam... Uczyłam się. Zajadałam stres. Miałam choroby. Wstydziłam się iść do lekarza, bo po 1 bałam się diagnozy, po2 miałabym aferę w domu, że jestem chora (bo każda choroba ZAWSZE była MOJĄ winą według moich rodziców i zawsze na mnie krzyczeli jak byłam chora) po3 byłoby to przyznanie się do winy (patrz punkt 3). Więc bagatelizowałam. W końcu starzy też grubi jak słonie...
Nie, ja w gimbazie nie jadłam golonek, nóżek wieprzowych, pizzy, hambuksów, nie chodziliśmy do maka itd. Nigdy nie byliśmy w żadnej restauracji rodzinnie - serio. Jedzenie jak zwykle - ziemniaki, schabowy, sałatka. Czasem do tego kompot. Czasem jakiś krupnik. Czasem kasza gryczana z obrzydliwym sosem z mięsa karkowego. Niesmaczny, zero aromatu. Fuj. Rano kanapki. W szkole kanapki. Jadłam normalnie. Na wf chodziłam, więc miałam 4x w tygodniu ćwiczenia po 40 min. Do tego po szkole wychodziłam na rolki - bo mi się taki jeden chłopak podobał. Czasem był też badmington. Latem jeździłam rowerem, bo spędzałam lato na wsi.
To dlaczego kurde tyłam!? Dlaczego NIKT nie zareagował? Jezu....
Kto ma dzieci niech pamięta - obserwujcie je. A jak zauważycie coś niepokojącego, rozmawiajcie z nimi, okazujcie im zrozumienie, miłość i akceptację, a jak to nie kwestia psychiczna (lub tak, ale sobie nie dajecie rady) idźcie po fachową pomoc lekarzy i specjalistów! Nie bagatelizujcie i nie wierzcie w to, że otyłość ZAWSZE jest tylko wynikiem lenistwa i obżarstwa... Bo może być przy okazji jeszcze coś, czego nie widać gołym okiem... :(
Niech szczupłe osoby nie mają mi za złe, że jeżeli widzę laskę 65kg biadolącą, że jest gruba i musi się odchudzać to przewracam oczami i mam ochotę rozerwać... Pracuję nad tym, aby też te kobietki zrozumieć... Ale mam otłuszczony mózg i ciężko mi to idzie - cierpliwości... I z tym sobie poradzę!
P.S. tytuł miał być nieco kontrowersyjny :)
P.S.2
I jednak nie poszłam na basen w wyniku sprzeczki rodzinnej. Kuzynka się obraziła na mnie, bo nie powiedziałam jej wczoraj o której dokładnie godzinie się umawiamy. Jezuniu od kilku ładnych tygodni chodzimy zawsze w niedzielę o tej samej porze... Za to pojeżdżę na rowerze... Albo na spacer pójdę bo tak ciepło... Obiecuję! I jeszcze ugotuję zupę z soczewicy żebym miała co do pracy brać... I jeszcze wymienię wodę w akwarium i tam posprzątam... I jeszcze poukładam te ciuchy w szafie bo już za długo leżą na kupie... Albo przynajmniej zrobię większość tych rzeczy! :D
supersoaker
23 maja 2016, 20:55Amen!
mtsiwak
23 maja 2016, 18:32pamietam gdy w gimnazjum mialam 73kg i wydawalo mi sie ze jestem taka gruba i paskudna i w ogole... a teraz marze o tym zeby tyle wazyc. Ale konkretnie powiem Ci, ze doskonale Cie rozumiem. Nawyki wynosimy z domu. Problem w tym, ze naszych rodzicow tez nie mial kto nauczyc. kiedys czytalam, ze magly wzrost zachorowan na otylosc zwiazany byl z tym, ze w okresie 2giej wojny swiatowej ludzie glodowali, wiec gdy wojna sie skonczyla a jedzenie bylo bardziej i bardziej dostepne z biegiem czasu ludzie mieli zakodowany w glowach okres glodu wiec jedli wiecej i tego samego nauczyli swoje dzieci a one swoje, wiec nas.
mucha81
23 maja 2016, 11:44Nie jestes z tym sama - u nas tez wszyscy grubi, cala rodiznka, ale matka dalej zaciaglaa maka, smietana, w zupie nie powiem duzo warzyw ale jak rano wyciagales z lodowki to 2cm tluszczy na wierzchu... blyo duzo surowek I owocow ale - "jedz, jedz, jedz, jeszcze to... jedz bo ty mloda" i mimo ze caly dzien latalo sie po podworku, gralo w gume, kreconke, kosza, biegalo po budowie, rower, rolki z wf mialam 6 to i tak bylam gruba, bo matka plakala, i trzaskala garnkami, talerzami, szafkami "bo ja sie tyle przy garach nastalam, a oni (my dzieci) nie chcemy tego jesc" Jakos tak w polowie lyceum, brat rok starszy siostra 4 lata przekonalismy matke zeby nie dawala smietany do zupy, kazdy sam sobie doda jak bedzie chcial, zeby robila jedno danie nie dwa(przekonala ja oszczednosc nie troska o nasza nadwage). To czy ktos sie umie postawic stanowczo rodzicom to kwestia charakteru, jak masz slaby od dziecka i jeszcze cie rodzice gnebia i nie wspieraja to jaka sile psychiczna ma takie dziecko zeby sie postawic i zawalczyc o swoje?Nie mowie tu juz o konsekwenjach gdu jest sie doroslym... nie kazdy ma silny character i w wieku 14 lat potrafi zawalczyc o siebie. Co do kilogramow to faktycznie - u mnie skoczylo sie depresja jak z wypracowanych 70kg po ciazy zrobilo sie 82-86kg - dobilam do 100, teraz mam 90 i marze o tych 82kg i mysle sobie co ja mialam w glowie , zeby tak biadolic na tymi 80 kg?
Eulidia
23 maja 2016, 15:40Hehe no tak jest... Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia... Moja starsza siostra też niedawno zaczęła przyjmować lek na tarczycę... Czyli rodzinnie coś mamy... Ale po co diagnozować?:P Teraz to rodzice na mnie krzyczą, że jestem otyła i powinnam coś z tym zrobić, ale jak na święta pojadę, to dalej oni obżarstwo i "normalne" jedzenie... Jak prosiłam na Boże Narodzenie (wtedy byłam jeszcze na diecie) o pierogi z maki gryczanej i gotowane a nie smażone to zrobiła... Ale jadłam je tylko ja i czułam się okropnie wyobcowana... We własnej rodzinie... Nikt nawet z przyzwoitości nie wziął jednego dla spróbowania :(
running.girl
23 maja 2016, 09:47Dokładnie wiem o co ci chodzi.. U mnie było podobnie, moja rodzinka bardzo naciskała na mnie i mówiła: zjedz jeszcze troszkę, a ja jako dzieciak jadłam i wmawiałam sobie, że "kochanego ciała nigdy za wiele". aż do czasu końcówki gimnazjum.. I mimo iż też nie miałam za bardzo za co kupować sobie jedzenie to ograniczałam je w domu co wywoływało przy okazji mega zamieszanie, bo przecież jesteś jeszcze dzieckiem, dojrzewasz i musisz jeść.. Ze strony rodziny zero wsparcia, ale nie poddałam się ich gadaniu, dzięki czemu udało mi się uniknąć bardzo wysokiej wagi.. Co nie zmienia faktu, że od tego czasu minęło kilka lat, a ich mentalność nie uległa zmianie i ciągle tylko słyszę teksty typu: "chodź coś zjeść", "zrobiłam deser, chodź zjeść", "nie idź biegać, przecież dobrze wyglądasz", "po co ty się odchudzasz?", "masz tu ciastko", itd. Nie ułatwia mi tego fakt, że mieszkam z najukochańszymi dziadkami na ziemi.. I mimo tego że bardzo często ranię ich mówiąc: nie zjem, to dalej robię swoje.. Ps. Aktywność była? :D
Eulidia
23 maja 2016, 10:15jak napisalam. wf w szkole + rolki i badmington ze 2-3 razy w tygodniu a w lato tylko rower. dziennie robilam jakies 7-8km. tak wiec tego loda jak zjadlam to spalilam na rowerze... Zazdroszcze sily i wygranej bitwy :)
running.girl
23 maja 2016, 10:37No to bardzo dużo się ruszałaś.. W sumie Twoje cy moje pokolenie to jeszcze ruszało się sporo, bo nie było tyle internetu czy w ogóle komputerów, gier, telewizji itd.. A teraz jak patrzę np na mojego kuzyna, lat 12, nadwaga, chociaż bardziej już pod otyłość podchodzi, to bardzo mi go szkoda. Wiem że dzieci go wyśmiewają, a jego mama co robi? Kupuje mu nowe gry i słodycze, zamiast wyjść z nim na spacer, na rower, czy gdziekolwiek, jakoś mu pomóc to nie, bo ona woli pooglądać w telewizji jakieś nic nie warte programy.. Eh.. Szkoda mi go, bardzo. Kochana moja walka trwa, wciąż i na nowo. Wieczny efekt jojo, ale nie ma co. Nie wolno się poddawać. Tobie życzę wytrwałości, i powodzenia. A kciuki będę trzymała tak mocno jak jeszcze nigdy nie trzymałam! :*
Eulidia
23 maja 2016, 11:22dziekuje :) ja tez bede trzymac za Ciebie mocno kciuki! walka trwa cale zycie, wiem o tym.. dlatego wybralam slowo bitwa :)
annaewasedlak
23 maja 2016, 09:33Wtedy nikt się nie prxjmował grubymi dziećmi- pielęgniarka pisała że grupa dyspanseryjna - podawała nr tej grupy. Od roku jest ustawa aby w szkole było zdrowe jedzenie- wg mnie bubel totalny- ale i rodzice sa bardziej świadomi czym jest otyłość. ja miałam kiedyś dziewczynkę w 1 klasie która ważyła 60 kg.
Eulidia
23 maja 2016, 10:16to prawda.. wtedy bylo to zupelnie bagatelizowane.. a szkoda :(
ann1977
23 maja 2016, 07:40Zycze Ci sukcesow, nie bedzie lekko wiesz,nie?Ja wiem bo sama walcze z otyloscia.Ja akurat od dziecka bylam chuda jak patyk a zaczelam przybierac na wadze bedac dorosla-zajadalam tak stres i to slodyczami. Bedac dzieckiem bylam tzw -nie jadkiem za to moja kuzynka jadla i jadla,od dziecka.Pamcietam do dzis jak babcia czy jej rodzice mowili ,,no jedz Martusia, jedz,, -rodzicow cieszylo ze maja dziecko ktore wszystko zje w przeciwienstwie do mnie gdy ryczalam nad talerzem. ehhh to byly czasy. Za to teraz moja kuzynka laska nie z tej ziemi aczkolwiek zaczela sie odchudzac juz w wieku doroslym za to Ja wygladam jak balon.... Powodzenia i walczymy :)
Eulidia
23 maja 2016, 07:47dzieki no i wzajemnie! :)
katy-waity
23 maja 2016, 00:12To prawda, pamietam jak wazylam 65 kg przy 175 cm i..czulam sie gruba, dopiero gdy przytylam docenilam tamto 65 kg;) ps. Rozumiem ze z domu wynosi sie nawyki, ale nie wierze ze przytylas od normalnego obiadu w domu, mysle ze jadlas tez slodycze (myle sie?) ze dojadalas, podjadalas, itp, do 140 kilo nie dochodzi sie na 3-4 domowych posilkach. cala wine zrzucilas w tym poscie na rodziców, a tak nie jest, i dopoki nie przejmiesz odpowiedzialnosci chociaz po czesci za to co sie stalo trudno bedzie ci "stac sie panią własnego losu" Twoja waga nie była j wina tylko rodziców.
Eulidia
23 maja 2016, 07:05Do ukończenia liceum mieszkałam z rodzicami. Wtedy ważyłam już ponad 90 kg. Oczywiście że jadłam słodycze - od czasu do czasu, od święta, ciasta kawałek, loda... Wydaje mi się, że tych słodyczy było normalnie. Porcje też jadłam normalne, bo nakładane przez matkę - jeden kotlet, surówka i ze 2 mniejsze ziemniaki - np na obiad... W szkole jedna kanapka skladana np z jakas szynka i pomidorem czy cos i czasem jakis owoc do tego. Obiady jadłam w domu bo miałam blisko. Teraz zdiagnozowałam 2 rzeczy - tarczyce i insulinooporność. Nie wiem od kiedy stan zdrowia ma wpływ na moje tycie bo wcześniej nigdy nie byłam diagnozowana... Nawet jak mi uparcie wrastały paznokcie u stóp (obie strony obu palców dużych) to kochany tatuś na żywca żyletką mi je wycinał. Nikomu do głowy nie wpadło, aby iść do chirurga z tym.... Ja się tak bardzo bałam tego, że spałam w skarpetkach, a jak mi ropa leciała i brudziła skarpetki to ja je zapierałam w łazience zeby nikt nie widział bo znowu by mi grzebał... Aż mi dzikie mięso narastało... W końcu jak już miałam te 15 lat postawiłam się matce wielkim krzykiem ze ja chce do chirurga. Okazało się, że mam po prostu genetycznie szeroką macierz paznokci. Wycięła wszystko i do dziś dnia nie mam problemów... Ale ile się nacierpiałam ja wiem. Po zabiegu usłyszałam u tatulka - zobacz do czego się doprowadziłaś! A to nie była moja wina, nie była to wina złego obcinania paznokci a najzwyklej w świecie złej budowy paznokcia... I tak było ze wszystkim... Wiesz, że strach przed nimi mam nawet do dzisiaj? To jak się odchudzam, jakie leki biorę itd trzymam przed nimi w tajemnicy.... Kilka mcy temu ojciec podczas wizyty zauważył ciśnieniomierz... Taka mialam awanture, że w przyplywie paniki skłamałam, że to do mierzenia tętna przy medytacji i jodze, która pomaga mi się wyciszyć, żeby mniej żreć.... Czaisz? Mam 27 prawie lat i tak się boję rodziców... Część może faktycznie podjadałam ze stresu i tego teraz nie pamiętam... Ale naprawdę wydaje mi się, że nie odbiegałam aż tak od innych dzieci... pamiętam do dziś jak wszyscy szli na eklerki a ja się zmyłam bo nie miałam na nie kasy ;)
EfemerycznaOna
23 maja 2016, 08:50Przedmowczyni ma rację za wszelką cenę próbujesz demonizowac rodziców. Popełnili zapewne wiele błędów ale do takiej masy nie dobija się ot tak. Poza tym jesteś dorosła skoro rodzice tacy źli to czas najwyższy przejść na życie na własny rachunek bo z tego co piszesz do dziś się boisz rodziców mimo że jesteś już dorosła kobieta.
katy-waity
23 maja 2016, 13:30wazne ze teraz sama decydujesz o sobie, wspomnialas o wizytach u psychologa, mam nadzieje ze przepracowujecie relacje rodzice- Ty. Musisz sie od tej przeszlosci odciac iisc dalej", Dobra dieta i tabletki na niedoczynnosc na pewno pomga . Powodzenia:)
EfemerycznaOna
22 maja 2016, 21:22Jasne rodzice popełnili błąd co nie zmienia faktu, że też powinnas mieć wpływ na to co wkladalas do buzi. Oni owszem są winni Twoich nawyków żywieniowych i tego,że przytylas jednak jak sama zauważyłas sama doprowadzilas się do takiej ilości kg więc największą winę ponosisz Ty sama. Co do dziewczyn 65 kg wiesz bo to się zmienia, zaczynałam od wagi 116 kg obecnie mam 65 ( po 10 mcNej walce) i uwierz mi nie każda osoba wazaca tyle kg wygląda dobrze, w końcu każdy z nas ma inną figurę jest po innych przejściach tj.np.porodach więc wiadomo,że skóra będzie inaczej wyglądać sylwetka też się przecież zmienia. Myślę że myślenie Ci się bardzo zmieni gdy osiągniesz wagę która Cię usatysfakcjonuje czego Ci oczywiście z całego serca życzę.
Eulidia
22 maja 2016, 22:32To tak trochę jak mówić alkoholikowi, które całe życie spędził w patologii i w niej się urodził, że powinien nie tykać tego alkoholu... Tak łatwo powiedzieć ;)
EfemerycznaOna
23 maja 2016, 08:46Ja tu widzę że za wszelką cenę chcesz za swoje obżarstwo obwiniać rodziców. Jesteś dorosła więc sama podnosisz odpowiedzialność za swoje decyzje jedzenie też pomijajac to jak Cię karmili gdy bylas nastolatka też masz swój rozum i nikt Ci nie kazał tyle jeść. Sama doprowadzilas się do tego że wazysz aż tyle kg . Nie powiesz mi że przez 8 lat dorosłego życia nie mogłaś schudnac bo oczywiście łatwiej jest zwalać winę na innych niż samemu zawalczyc o siebie. Sama byłam gruba też rodzice dawali mi za dużo jedzenia ale nigdy nie zwalilabym swojej wcześniejszej otyłości głównie na nich. No kurde dorosła jesteś trzeba było do tej pory tyle nie jeść. Musisz się zastanowić czy będziesz chciała długo żyć bo póki co widzę tylko jak się nad sobą uzalasz a od tego nie schudniesz. Nie będzie łatwo ale będzie warto zrzucić te kg sama zobacz ile masz przez to w tak młodym wieku problemów zdrowotnych ale to Twoje życie.
Doma19
22 maja 2016, 20:47Z tymi pytaniami to chyba dla rodzicow. Ja rozumiem ze ktos ma problem z tym ze wazy 75 kg, bo to normalne. Ma nadwage. A 100 pare kg to juz dla mnie otylosc i choroba. - a to juz nie jest normalne
Doma19
22 maja 2016, 20:49Masz 26 lat. Mysle ze nikt na sile jedzenia Ci nie wpychal
Aria.
22 maja 2016, 18:07A ja ciebie bardzo dobrze rozumiem. U mnie było to samo. Nawyki z dzieciństwa: tłusto, wielkie porcje, dużo słodkich napojów, zero warzyw, zero aktywności, w ciągu dnia ciągłe podjadanie kanapek z żółtym serem nawet do 10 czy 15 dziennie. Jak przy takim trybie zycia byc szczuplym. No wlasnie sie nie da dlatego u mnie w domu wszyscy bez wyjatku byli grubi. Moja matka zawsze twierdzila ze to geny. Haha, dobre sobie tylko ze jej rodzice szczupli, rodzenstwo szczuplutkie, tylko ona i jej rodzina jak wieloryby. Kiedy ja wzielam sie za siebie toczylam z nia mega wojne bo potrafila rzucać garnkami że nie chce jeść smażonego kotleta, albo na złość smażyć moją porcje kiedy prosiłam by mi zostawiła bo chce sobie ugotować. To jak wyglądam teraz i kazdy zmieniony nawyk jak np. jedzenie warzyw, gotowanego miesa zamiast smazonego, ograniczenie słodyczy, aktywność fizyczna kosztowały mnie 10x wiecej trudu niż normalnej osoby bez matki która na każdym kroku robi wszystko byle tylko ktoś z rodziny czasem nie schudł. A ci co piszą że w wieku 14 lat nie wiedziałaś co zdrowe to chciałam przypomnieć ze za czasów naszego dziecinstwa nie bylo internetu i takiej fiksacji na fit sylwetkę, nie wiedzielismy co mozna a co nie, szczegolnie ze rodzice nas tego nie nauczyli a oczywiste jest ze nie pracowalysmy wiec moglyby jesc tylko to co dostepne w domu. U mnie np. nigdy nie bylo warzyw, owoce to też rzadko za to duzo slodkiego i tłustego na maksa. Przy kazdej wizycie u pediatry dostawalam zalecenie nie jesc po 18 lol takie to byly czasy, wszyscy mieli w dupie jak dziecko wyglada. Chcesz schudnac nie jedz po 18 i tyle edukacji ze strony profesjonalistów to oczym my gadamy.
Eulidia
22 maja 2016, 19:59miło wiedzieć, że nie jestem z tym sama i ktoś mnie rozumie, ale z drugiej strony to straszne ze jest to bardziej spotykane niz myslalam... Tak czy siak gratuluje i zazdroszcze siły. Ja dopiero weszłam w tą walkę bo mieszkam z siostra, juz bez rodzicow...
Dukanusia
22 maja 2016, 12:37To nie Ty jedna, mnie też szlag trafia ja widzę osobę 65kg i 178cm a opisuje siebie choćby miała co najmniej 65 nadwagi :)