Zastanawiam się czemu tak wiele osób tu ciągle wraca. Do diety.
Przecież dieta odchudzająca trwa wystarczająco długo (czy nie? ) żeby sobie przyswoić zdrowe nawyki. Czy cieszenie się niższą wagą zawsze musi się równać powrotowi do złych nawyków, do jedzenia słodyczy, do innych świadomych grzechów? Przecież odchudzamy się dlatego że coś nam się w sobie nie podoba, że chce się piękniej wyglądać, zdrowiej żyć.
Po co ten powrót do złego ? po to żeby znów się męczyć, katować ćwiczeniami, obcinaniem kalorii, głodem. Nie rozumiem. Jak w zaklętym kręgu wzlotów i upadków.
Też miałam sukcesy i porażki i tez w zasadzie jestem jedną z tych osób, które jakby wróciły.
Nie da się chyba na dłuższą metę uwolnić od "lepszego" jedzenia, od grzechów.
Zawsze już będzie pod górkę? kiedy ten ostatni raz, będzie na prawdę ostatnim i tycie przestanie nas dotyczyć?
Anula32
9 listopada 2015, 12:10Raczej zależy to od sposobu myślenia jednostki, jeśli dieta, czyli ograniczenia i wykluczenia niektórych produktów jest karą, to po osiągnięciu celu można się poczuć jak wypuszczonym z więzienia, wtedy chipsy, fast food, słodycze czyli wszystko czego nie można było jest wolnością. Natomiast jeśli dieta jest nowym stylem życia jest szansa na pozostanie zdrowym i szczupłym. Może trzeba powiedzieć sobie prawdę w oczy, nadwaga czy otyłość to choroba, która jest z nami do końca, komórki tłuszczowe nigdy nie zginą i zawsze będą gotowe do odbudowy. To jak alkoholizm - pijesz czy ni i tak nosisz chorobę w sobie. Pozdrawiam:)
eszaa
9 listopada 2015, 12:22tez mi sie to z alkoholizmem skojarzyło, raczej w sensie huśtawki, nie choroby. Ale moze masz racje, troche sie czuje jak więzień będac na diecie.I co najlepsze z własnej woli weszłam do tego więzienia. A raczej na własne życzenie,ech
Anula32
9 listopada 2015, 12:36pozwolę sobie polecić Ci coś do przeczytania, warto: http://vitalia.pl/index.php/mid/49/fid/341/diety/odchudzanie/w_id/8704036