Wracam na Vitalię w odmienionych okolicznościach życiowych. Jestem pół roku po rozwodzie. Mąż pozostał moim dobrym kumplem, mogę na niego liczyć. Mamy 9 letnią córcię Julię.
Ja mam już prawie 35 lat i ta myśl wczoraj mnie przeraziła. Muszę zbudować swoje życie od nowa, praktycznie od zera. Chciałabym zadbać o siebie. Próbowałam dbać psychicznie, jestem po półtorarocznej psychoterapii i rocznych studiach coachingowych. Ale czuję, że wciąż trudno mi się zebrać w całość. Że jestem jak rozsypane puzzle.
Próbuję sobie jakoś pomóc. Mój terapeuta miał wypadek i czasowo nasze sesje są zawieszone. Myślę o tym, jak siebie wesprzeć. co zrobić. Problem jest to, że bardzo dużo wiem, mój poziom świadomości siebie przekracza chyba normy ;-) - ale wykładam się na działaniu. Tkwię w martwym punkcie. Pływam jak drewno unoszone na wodzie.
Tydzień temu byłam u swojej siostry. Jest 7 lat młodsza. Świetnie sobie radzi. Miała kryzys z mężem, ale jakoś go zażegnali.Wrócili do siebie i mają wspólne hobby- zdrowe żywienie i zdrowy tryb życia. Szwagier robił mi wykłady o żywności, dodatkach, nawykach ćwiczeń i biegania. Czułam się jak na jakimś kazaniu. Czułam się źle- strofowana i pouczana. I była to ironia losu, bo chyba sama po tych swoich terapiach, coachingach myślę czasami, że pozjadałam wszystkie rozumy. Teraz wiem przynajmniej, co to za uczucie - być uczniem kogoś, kto pokazuje mi własne ułomności. Jakoś kiepsko przetwarzałam tę wiedzę o sobie, robiła mi wewnętrzny zgrzyt. Szwagier mówił mądre rzeczy, ale to mi przypominało, że jestem bierna, że "pływam" i nic ze sobą nie robię.
Oprócz nieprzyjemnego zgrzytu świadomości udało się jednak wykrzesać ze mnie jakieś pokłady ambicji. Dlatego tu jestem. W nowej sytuacji życiowej to szczególnie ważne, żeby odbudować poczucie wartości, poczuć się pewniej i śmielej. Jednak nie po to tu jestem. Chodzi mi o to, aby skupić się na jakimś celu. Oderwać się wreszcie od myśli, kontemplacji. analiz. Zacząć coś robić. Działać. Poczuć nurt życia. Jeśli zacznę od małych rzeczy, nawyków, reszta powinna się przede mną otworzyć, z czasem...
Wciągnięta przez szwagra na Endomondo, trzy dni biegam. Mam jakieś lekko depresyjne zajawki i jest mi ciężko. Spałabym głownie, czytała książki. Ale dziś rano poczułam, że jest nowy dzień, i że się nie poddam. Zrobiłam wczoraj zdrowe zakupy - masa owoców, warzyw, orzechy, suszona żurawina, śliwki, płatki owsiane. Na kolację, zamiast chleba- owoce. Dziś owsianka na bogato- z malinami, żurawiną, orzechami. Moje synapsy potrzebują witamin. Trzeba dżwignąć ten wychwyt zwrotny serotoniny. Poderwać się od ziemi. Trochę nasłonecznić. Mieszkam prawie w lesie i obudził mnie dziś śpiew ptaków. Chciałabym posprzątać, zadzwonić wreszcie do klientów ( mam ostatnio wielką, gigantyczną niechęć do pracy i wszystko odkładam na później, na wieczne, nieśmiertelne potem ), wyjść po południu na słońce, zjeść zrobiony wczoraj pyszny chłodnik litewski, poczytać książkę Jean'a Christophe Grange i pobiegać wieczorem.
Za 2 tygodnie mam randkę w Szwecji. Trzeba się ogarnąć, pozbierać, wyjść do nowego życia. Poczuć, że ono przepływa przeze mnie, a nie płynie obojętnie obok.
Pozdrawiam wszystkich, licząc na wsparcie.
Esthere
belferzyca
3 lipca 2016, 06:17Hej... ja dojrzałam do rozwodu, po dwudziestu latach związku, 13 szczęśliwych (bo miłość jest ślepa i bezkrytyczna, ale warto mieć wspomnienia pozytywne) i 2 bele jakich, jednym złym i czterech makabrycznych. Też podjęłam terapię farmakologiczną, bo sam psycholog nie wystarczył. Za pól roku skończę 40 i bardzo, bardzo chcę żyć szczęśliwie - mam dwóch synów 16 i 10 letniego. Ostatnio usłyszałam od koleżanki: widać, że wracasz do życia. Tobie życzę tego samego:))
Esthere
4 lipca 2016, 09:19Bardzo Ci dziękuję za wpis, za wsparcie, trochę się nawet wzruszyłam...Mam jedno dziecko, córkę lat 9, do mojej 40 jeszcze kawałek, a tak się czuję, jakbym wpadła w ciemną otchłań. Różne są dni. Będzie mi miło z Tobą porozmawiać. Dziękuję. :-)
RapsberryAnn
2 lipca 2016, 23:06fajna z Ciebie babka! życzę powodzenia ;) już się pozbierałas, najgorsze za Tobą!
Esthere
4 lipca 2016, 09:20Myśle, że jeszcze się nie pozbierałam, mam tylko lepsze dni. Dziękuję Ci za dobre słowo!
Magdzuska
2 lipca 2016, 13:22Dużo siły Ci życzę, nie poddawaj się i walcz o swoje szczęście :)
kawa.z.mlekiem
2 lipca 2016, 11:24Działaj kochana, działaj :) Jeszcze niedawno sama byłam w podobnym punkcie :) Zrób to dla siebie, zacznij być zdrową, i to dosłownie;), egoistką. Trzymaj się. Będę wpadać :)
Esthere
2 lipca 2016, 11:29Dzięki za wsparcie. Tez będę wpadać. :-)
emdzajna
2 lipca 2016, 11:14Zrób to dla siebie! Takie zmiany bardzo na nas wpływają. Widać, że jest w Tobie ta energia na te wszystkie zmiany! Nigdy z niczym nie wolno zwlekać po prostu trzeba działać. Życzę Ci szczęścia we wszystkim :)
Esthere
2 lipca 2016, 11:18Dziękuję za dobre słowo. Zwlekanie i niedziałanie to są ostatnio moje znaki szczególne. ;-). Ale już poczułam energię zmiany. Obecność tutaj. To dobre, wspierające miejsce. Dobrze, że tu wróciłam. Życzę Tobie też szczęścia i osiągnięcia celów. :)