Kochani! Kochane!
Było dziś tyle planów,
i chyba nic się nie uda.
Miało być plenerowo-koncertowo,
ale skoro taka gęstwina czerni grożąca deszczowym paluchem
wisi nad głowami,
trzeba będzie pożegnać plany...
Szkoda.
I jak by mało nieszczęść,
to i Niusia się rozchorowała-
noc mam nieprzespaną-
dziecko nie miało nawet siły dojśc do toalety,
płakała, grzejąc jak rozpalony piec
i nie chciała za nic na świecie przyjąć
Paracetamolu truskawkowego.
Teraz śpi, pojękując.
:(
Dodam jeszcze jedno-
@.
Na wagę nawet nie wchodziłam,
nie, bo jestem zbyt szczęśliwa
z ostatniego rezultatu
czyli 63.9
żeby coś
( np. jakaś przeklęta zmagazynowana woda )
zepsuła mi nastrój.
Więc się wycwaniłam,
i wagę omijam takim krokiem łukowatym,
nieufnym,
jakbym wkraczała na teren największego wroga.
;)
Ważenie w poniedziałek.
Tak postanowiłam.
Ale co to będzie za wynik?
Myślałam , że jestem oporna na zachcianki,
ale...gdzie tam!
Tzn. chcąc być precyzyjną muszę uściślić:
to nie są wykroczenia przeciwko kaloriom,
wcale nie!
Tylko przeciwko moim planom żywieniowym
"made by myself".
Miało być mniej węglowodanów,
tylko złożone, i zero prostych.
Ale wczoraj skapitulowałam.
Było dużo więcej węglowodanów w diecie,
i to rzeczy niezbyt chwalebne:
kartacze.
Ze dwie sztuki może w porywach,
ale kto myśli,że to mało ten się zdziwi:
bo zonk polega na tym,że taki jeden waży z 90 g,
a w 100 g jest pewnie ze 150 kalorii jak nic.
:(
Zresztą, nie o kalorie mi chodzi,
tylko o tycie od glukozy odłożonej w zapasy tłuszczy,
a kto czytał poprzednie wpisy
ten wie, w czym problem.
Żeby jednak nie marudzić, nie narzekać:
SĄ POWODY DO RADOŚCI.
Ubyło mi cm tu i ówdzie
( z naciskiem na ÓWDZIE )
;)
I'm happy!
Nauczyłam się też nie rzucać na jedzenie,
i chwała mi za to!
zjadłam dziś naleśnika z dżemem-
to bardzo nieładnie,
bo II zdrowe śniadanie przez to wyleciało z jadłospisu
ale za to jakże zdyscyplinowany był to grzeszek:
tylko JEDEN naleśnik z całego talerza,
i to nie wraz z II sniadaniem,
tylko, uwaga:
ZAMIAST.
A to duża różnica.
Natomiast obiadek będzie smaczny i grzeczny:
łosoś z przyprawami i fasolką.
Będzie proteinowo i sycąco.
Co do moich obserwacji żywieniowo-dietetycznych:
potwierdzam z całą mocą:
białka w diecie zmniejszają apetyt,
a węglowodany go wzmagają.
Po białkch człowiek jest syty,
a po węglowodankach mu się chce nie wiadomo czego,
i łazi taki smętny,
coś by zjadł, czegoś mu brak,
dyskomfort non stop
a 1000 kalorii wydaje się tak jakoś...
maławo z deczka.
:)
A posiłki białkowe sycą, naprawdę sycą,
nawet przy 800 kalorii.
SAMO ŻYCIE,
sama esencja zdobyczy naukowych
w kwestii żywienia, trawienia, spalania,
i co tam tylko jeszcze.
Kończę na dziś tym melancholijnym akcentem-
znowu mnie zauroczył jakiś utwór...
I chodzi za mną,
nie chcąc opuścić....
I jak pasuje do tej deszczowej,
pochmurno-melancholijnej aury...
http://www.youtube.com/watch?v=MHZ79InLGRY
Buziaki, serdeczności najcieplejsze.
Wasza
ESTHERE
Było dziś tyle planów,
i chyba nic się nie uda.
Miało być plenerowo-koncertowo,
ale skoro taka gęstwina czerni grożąca deszczowym paluchem
wisi nad głowami,
trzeba będzie pożegnać plany...
Szkoda.
I jak by mało nieszczęść,
to i Niusia się rozchorowała-
noc mam nieprzespaną-
dziecko nie miało nawet siły dojśc do toalety,
płakała, grzejąc jak rozpalony piec
i nie chciała za nic na świecie przyjąć
Paracetamolu truskawkowego.
Teraz śpi, pojękując.
:(
Dodam jeszcze jedno-
@.
Na wagę nawet nie wchodziłam,
nie, bo jestem zbyt szczęśliwa
z ostatniego rezultatu
czyli 63.9
żeby coś
( np. jakaś przeklęta zmagazynowana woda )
zepsuła mi nastrój.
Więc się wycwaniłam,
i wagę omijam takim krokiem łukowatym,
nieufnym,
jakbym wkraczała na teren największego wroga.
;)
Ważenie w poniedziałek.
Tak postanowiłam.
Ale co to będzie za wynik?
Myślałam , że jestem oporna na zachcianki,
ale...gdzie tam!
Tzn. chcąc być precyzyjną muszę uściślić:
to nie są wykroczenia przeciwko kaloriom,
wcale nie!
Tylko przeciwko moim planom żywieniowym
"made by myself".
Miało być mniej węglowodanów,
tylko złożone, i zero prostych.
Ale wczoraj skapitulowałam.
Było dużo więcej węglowodanów w diecie,
i to rzeczy niezbyt chwalebne:
kartacze.
Ze dwie sztuki może w porywach,
ale kto myśli,że to mało ten się zdziwi:
bo zonk polega na tym,że taki jeden waży z 90 g,
a w 100 g jest pewnie ze 150 kalorii jak nic.
:(
Zresztą, nie o kalorie mi chodzi,
tylko o tycie od glukozy odłożonej w zapasy tłuszczy,
a kto czytał poprzednie wpisy
ten wie, w czym problem.
Żeby jednak nie marudzić, nie narzekać:
SĄ POWODY DO RADOŚCI.
Ubyło mi cm tu i ówdzie
( z naciskiem na ÓWDZIE )
;)
I'm happy!
Nauczyłam się też nie rzucać na jedzenie,
i chwała mi za to!
zjadłam dziś naleśnika z dżemem-
to bardzo nieładnie,
bo II zdrowe śniadanie przez to wyleciało z jadłospisu
ale za to jakże zdyscyplinowany był to grzeszek:
tylko JEDEN naleśnik z całego talerza,
i to nie wraz z II sniadaniem,
tylko, uwaga:
ZAMIAST.
A to duża różnica.
Natomiast obiadek będzie smaczny i grzeczny:
łosoś z przyprawami i fasolką.
Będzie proteinowo i sycąco.
Co do moich obserwacji żywieniowo-dietetycznych:
potwierdzam z całą mocą:
białka w diecie zmniejszają apetyt,
a węglowodany go wzmagają.
Po białkch człowiek jest syty,
a po węglowodankach mu się chce nie wiadomo czego,
i łazi taki smętny,
coś by zjadł, czegoś mu brak,
dyskomfort non stop
a 1000 kalorii wydaje się tak jakoś...
maławo z deczka.
:)
A posiłki białkowe sycą, naprawdę sycą,
nawet przy 800 kalorii.
SAMO ŻYCIE,
sama esencja zdobyczy naukowych
w kwestii żywienia, trawienia, spalania,
i co tam tylko jeszcze.
Kończę na dziś tym melancholijnym akcentem-
znowu mnie zauroczył jakiś utwór...
I chodzi za mną,
nie chcąc opuścić....
I jak pasuje do tej deszczowej,
pochmurno-melancholijnej aury...
http://www.youtube.com/watch?v=MHZ79InLGRY
Buziaki, serdeczności najcieplejsze.
Wasza
ESTHERE
gillian1966
29 sierpnia 2010, 10:19mam nadzieję, że dziś z Niusią lepiej... buziaki :-)
Douson
28 sierpnia 2010, 22:04Fajnie, ciesze się że ci dobrze idzie. Oby tak dalej. Z białkami się zgadzam ale mówiłaś, ze duża ilość białek jest niezdrowa....więc hm... ile ich właściwie zjadasz.? :) Jak tylko wyzdrowieje to pomożesz mi napisać plan odchudzania/jedzenia na tydzień. :) Mogę na ciebie liczyć. ? :)
annastachowiak1
28 sierpnia 2010, 20:41abym Ci przesłała materiał na temat "onz"(dostałam taki) to podaj adres e-mail.Pozdrawiam
Telimenaa2
28 sierpnia 2010, 16:28Uwielbiam Twój sposób pisania ;) Masz taką dużą wiedzę, fajniie, że tak dobrze Ci idzie, już niedługo wszystkie osiągniemy swoje cele ;) Podziwiam CIę za to z naleśnikiem, nie wiem, czy obecnie bym tak potrafiła... I racja białka to jednak białka, aż organizm sam się o nie prosi. U mnie łososik wyszedł przepyszny, nawet kawałek zostawiłam na kolację, to taka zdrowa ryba ;) Mam nadzieję, że Tobie wyjdzie równie pyszny ;) Zapraszam do Kołobrzegu ;p Mogę polecić kilka miejsc ;p
annastachowiak1
28 sierpnia 2010, 14:46co Pani sądzi o diecie"odchudzanie na zawołanie"?Czy zetknęła sie Pani z nią?Pozdrawiam